CARPE DIEM
Pierwszy dzień szkoły po dwóch tygodniach odpoczynku był bardzo... męczący. Było to widać nie tylko po uczniach ale również (a może przede wszystkim) po nauczycielach. Już na pierwszej dzisiejszej lekcji – matematyce, nasza biedna „Czerwowska”, jak ją wszyscy nazywamy dostała załamania nerwowego, kiedy uczeń trzeciej klasy gimnazjum (który za tydzień pisze testy próbne) na pytanie, ile to jest dwa do potęgi drugiej odpowiedział „osiem”. I choćbym kroczył ciemną doliną...
Jutro znowu trzeba wstać o godzinę wcześniej, bo po raz kolejny mamy próby poloneza. Ale w końcu wielki „gimbal” już niebawem (dokładnie 15-go stycznia), więc trzeba ostro wziąć się do roboty J. Wreszcie doszedłem do siebie po sylwestrze, ale wciąż czuję mocno stłuczone kolano (to dłuuuuga historia...)... Najważniejsze jest to, że dwa tygodnie po „gimbalu” organizujemy kolejną prywatną imprezę – tym razem karnawałową. Oj, się będzie działo...
Motto na dziś:
Carpe diem, quam minimum credula postero.
Horacy
„Używaj dnia, jak najmniej ufając przyszłości”
Dodaj komentarz