Goodbay holiday :-) [I know...
Wakacje powoli dobiegają końca i trzeba zacząć myśleć o szkole...
Naprawdę nie mam ochoty wracać już do nauki. Chętnie posiedziałbym jeszcze na tym „bezpłatnym urlopie”, jak to powiedział kiedyś jeden z moich kolegów. Zwłaszcza, że teraz znowu zacznie się ten cały cyrk. Dojazdy, prace domowe, sprawdziany, kartkówki. Ohyda!
Wczoraj kupiłem sobie część potrzebnych przyborów, m.in. kalkulator z funkcjami naukowymi. Byłem przekonany, że pozwoli mi szybko i sprawnie obliczać zaawansowane działania (których na pewno nie zabraknie, skoro wybrałem profil z rozszerzoną matematyką). Tymczasem w dość pokaźnych rozmiarów pudełku urządzenie stanowiło zdecydowaną mniejszość. Reszta to 80-stronicowa instrukcja obsługi w 6 językach, z czego na polski przypada jakieś 15 kartek zapisanych maczkiem. Czytam pierwszą linijkę – w porządku dowiedziałem jak uruchamiać to cudo. Czytam kolejne 3 strony – jak należy ustawiać tryb pracy dla poszczególnych działów wyrażeń... bla bla bla... po pól godziny wertowania dokumentacji nie jestem mądrzejszy niż byłem przedtem. Język dokumentu jest tak niejasny, że w zasadzie tylko osoby po studiach matematycznych są w stanie go rozszyfrować. Dla mnie jest on [jeszcze] niezrozumiały. Pogratulować firmie (@sj0 - musiałem tak zapisać nazwę, żeby uniknąć pozwów sądowych :-) wybitnych fachowców tworzących instrukcje obsługi. Fakt, że kalkulatora naukowego nie da się opisać nieraz za pomocą „łopatologicznych” terminów nie oznacza, że konieczne jest stosowanie hermetycznego słownictwa w celu zaprezentowania wszystkich funkcji urządzenia.
Dodaj komentarz