No i się zaczęło...
Dopiero dzisiaj znalazłem troszkę czasu, żeby opisać pierwsze dni w nowej szkole.
Liceum, które wybrałem jest jedną z większych szkół miasta (i regionu), więc nie zdziwiło mnie specjalnie, że rozpoczęcie zostało poprowadzone na placu przez budynkiem (w sali gimnastycznie po prostu wszyscy by się nie zmieścili). Niczym „wataha wilków” uczniowie wylegli na chodnik, by po kilkunastu minutach zgromadzić się we wskazanym miejscu. Przedstawiono nam dyrekcję, potem były przemówienia, a na końcu rozeszliśmy się po salach.
Moją wychowawczynią jest nauczycielka geografii (zgodnie zresztą z profilem, jaki wybrałem), nawet sympatyczna pani profesor :-) Rozdała nam rozkład zajęć i legitymacje szkolne (co mnie zdziwiło, bo jeszcze nigdy nie dostałem legitymacji od razu). W najbliższym czasie mamy również otrzymać wyrobione identyfikatory, gdyż są one obowiązkowym wyposażeniem każdego ucznia tejże szkoły. Mają zapobiegać poruszaniu się po budynku osób nieupoważnionych i „mogących stanowić dla was potencjalne zagrożenie”, jak to określiła wychowawczyni. Póki co, wszystko wskazuje na to, że do końca przyszłego tygodnia wszystkie ważniejsze formalności związane z uczęszczaniem do tego liceum zostaną załatwione.
Pierwszy dzień lekcji był całkiem normalny, tzn. obyło się bez większych trudności. Gorzej z poruszaniem się – nawet po rozłożeniu liczby osób na trzy piętra ciężko jest przejść swobodnie korytarzem. Oprócz tego mam niepewny dojazd, gdyż nie zawsze pasują mi dostępne akurat pojazdy komunikacji miejskiej. Ale o tym i o innych sprawach napiszę wkrótce.
Dodaj komentarz