PILNUJ (SIĘ)
Cóż, ostatni raz odzywałem się ponad 10 dni temu. W tej chwili dostatecznie odpocząłem już po baaardzo pracowitych świętach, by móc na nowo zająć się dopracowywaniem notek na moim blogu. Dzisiaj zacznę od czegoś małego i nieskomplikowanego, by stopniowo „rozkręcić się” do maksymalnych obrotów.
Święta, jak święta. Znów kupę latania za prezentami, zakupami, potem przyjemna Wigilia. Potem zaś w pierwszy i drugi dzień odpoczywanie po przejedzeniu i przyjmowanie zapowiedzianych i niezapowiedzianych gości. Słowem: koszmar. Nuda. Horror. W poniedziałek myślałem, że już nie wytrzymam. Dzięki Bogu, wczoraj miałem chwilę wytchnienia – wybrałem się na małe zakupy, gdyż już za niecałe dwa tygodnie piszę próbne testy gimnazjalne i trzeba się do tego (i do wielu innych okazji) przygotować. W sumie ilościowo zaopatrzyłem się w niewiele artykułów: garnitur, biała koszula, buty i dwa krawaty. Niestety, „cenowo” wartość w/w rzeczy nie była znowu taka mała. Ale nie omawiajmy teraz kwestii finansowych...
Już na samym początku podróży, w bardzo powszechnym środku komunikacji publicznej natknąłem się na Justynę, moją partnerkę na gimbalu. Na szczęście nie zauważyła mnie, więc miałem „przewagę zaskoczenia”. Ponieważ mój plan organizacyjny nie był szczególnie napięty, postanowiłem zabawić się w detektywa. Pomyślałem sobie, że gdy po prostu zmienię kolejność załatwiania spraw, to nie będzie szczególne przestępstwo, a może dowiem się jeszcze kilku innych ciekawych informacji.
Tak więc, po wyjściu z podziemnego przejścia, zamiast udać się w prawo, na ulicę X, poszedłem prosto, a dopiero za następnym skrzyżowaniem w prawo, na ulicę Y. Niestety, dosyć szybko zgubiłem „poszukiwany obiekt dynamiczny”. Po jakimś kwadransie błąkania się po najbliższej okolicy, postanowiłem z powrotem zająć się swoimi sprawami. Wciąż uważnie rozglądałem się dookoła, w nadziei, że zobaczę kogoś znajomego. Minęło pół godziny, godzina, półtorej... Wreszcie znudzony, uśpiłem swoją czujność oddając się przyjemności robienia zakupów. Po wszystkim, gdy byłem już w swoim domu, odruchowo zerknąłem na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić, czy nie mam nowych wiadomości. Ku mojemu zdziwieniu, w skrzynce odbiorczej znalazłem smsa nadanego 7 minut wcześniej, o następującej treści:
„czesc. Ja i Justa widzialysmy Cie na miescie. Wybrales naprawde ladny garnitur. Szpiedzy sa wśród nas! BB&J”
Zatkało mnie. W polu „nadawca” widziałem numer telefonu Bernadety. Okazało się, że gdy zajęty byłem śledzeniem Justyny, zauważyła mnie Bernadeta, a potem razem zmówiły się i śledziły mnie przez cały czas! Wszędzie! A ja nawet o tym nie wiedziałem...
Ładnie, pomyślałem sobie na zakończenie. Wielki Brat czuwa...
Dzisiejsza inskrypcja:
Quis custodiet ipsoscustodes?
Juwenal
“Kto ma pilnować tych, co pilnują?”
Dodaj komentarz