Proza życia codziennego (czytaj: przedświątecznego)...
Wczoraj miałem przyjemność przez około godzinę rozmawiać z moim byłym nauczycielem fizyki. To naprawdę porządny facet, a poza tym wspaniały przyjaciel nie tylko w szkole, ale na stopie prywatnej. Poza tym jego syn chodzi ze mną do tego samego LO, więc dosyć często mamy okazję, żeby porozmawiać na przerwie czy wymienić się opinią odnośnie jakieś sprawy nurtującej zarówno mnie, jak i jego. Rozmowa z ojcem tego chłopaka była bardzo sympatyczna, szkoda jednak, że przez cały czas rozmawiałem na zewnątrz (gdyż tam już zostałem po załatwieniu jakiejś rzeczy), co poskutkowało tym, że dzisiaj rano wstałem z katarem i dosyć paskudnym bólem zatok (naprawdę nienawidzę bolących zatok - to jednak z najpaskudniejszych chorób laryngologicznych). A pomijając fakt, że na początku tego roku przez blisko dwa miesiące leczyłem i badałem sobie zatoki, jestem wybitnie niezadowolony z rozwoju sytuacji. Mam jednak nadzieję, że dzięki łykaniu preparatów z „cetką” (witaminą C) za kilka dni powinienem wyleczyć sobie przynajmniej większość dolegliwości zatokowych. Co nie zmienia faktu, że znając życie pewnie gdy zacznie pylić leszczyna znowu dostanę kataru siennego, jak rok temu, dwa lata temu i przez cały ten ostatni czas. Nie narzekam jednak zbytnio, ponieważ znam dziewczynę chorą na atopowe zapalenie skóry i wiem, że to jest dolegliwość naprawdę dużo, dużo bardziej poważniejsza. W dodatku jak dotychczas, nieuleczalna, co czyni ją jeszcze bardziej przykrą. Więc owszem, narzekam na katar sienny i zatoki, jednak cieszę się, że to tylko tyle jeżeli chodzi o moje alergie (no, wyłączając jeszcze jeden z leków farmakologicznych, na który jestem uczulony).
Podczas ostatniego weekendu miałem okazję porobić wreszcie trochę zdjęć do wiosennego albumu (wyobraźcie sobie, że ostatni album z prawdziwego zdarzenia wykonałem chyba w lutym!). Niestety mam już bardzo słabe akumulatorki w aparacie, które mimo łącznej pojemności 1 Ah wystarczają mi zaledwie na... kilka, kilkanaście minut pracy! Niestety jest to skutkiem tego, że ich producentem jest jakaś firma „krzak”, nie zaś markowy, renomowany wytwórca. Ale nie przynudzając, w czasie Świąt pewnie porobię jeszcze trochę zdjęć, najpierw jednak muszę porządnie się wyspać - jutrzejszy dzień będę przetrzymywał w szkole chyba juz ostatkiem sił.
Dodaj komentarz