• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

•••:: My love, my story, my passions... It's just my life - the Lupus' blog ::•••

Po prostu moje życie, moje pasje, moje namiętności... Jeśli ktoś chce, to zobaczy bloga niezaleznie od tego, co tutaj napiszę. A jeżeli ktoś nie ma ochoty wejść, to bez względu na to, co tutaj napiszę i tak mnie nie odwiedzi :)

Kategorie postów

  • multimedia (2)
  • specjalne (5)
  • życie (49)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Astronomia
    • Astro Forum
    • Astronoce.pl
    • Astronomia.pl
  • Geografia i meteorologia
    • IMGW
    • Meteo ICM
  • Moje strony
    • Fotoblog
    • Vertiser's Video

Są tylko dwie drogi. I nie ma trzeciej.

Decyzja Decyzja została już podjęta. Tak naprawdę to podjąłem ją ostatecznie nie dzisiaj, ale parę dni wcześniej. Uświadomiłem sobie, że to jedyna droga, aby w pełni być zadowolonym ze swojego życia i móc za kilka lat z czystym sumieniem spojrzeć w lustro. A zatem:

Za dziesięć miesięcy wyjeżdżam i zmieniam miejsce zamieszkania.

To trudna decyzja, ale uświadomiłem sobie, że muszę ją podjąć i to jak najszybciej. Po prostu nie byłbym w stanie przez całe moje życie obserwować tych samych ludzi, tą samą drogą podążać na przystanek, egzystować w tym samym miejscu aż do śmierci. Codziennie widzę wielu ludzi, którym wydaje się, że wygrali swoją walkę o jutro. Opuszczają dom rodziców tylko po to, by swój własny wybudować kilkadziesiąt metrów dalej. Od dzieciństwa do starości widzą tych samych sąsiadów, tylko czas dodaje im lat. Co dwa, trzy dni odwiedzają swoich rodziców, by spytać się, jak im się żyje, co słychać... I by utwierdzić się w przekonaniu, że decyzja była słuszna. Zakładają rodziny obok rodzin swoich rodziców, dziadków, rodzeństwa ciotecznego, kuzynów. I cały czas sądzą, że to było dobre wyjście.

Może dlatego, że jestem typem indywidualisty, a może dlatego, że jeden z testów psychologicznych, jakie wykonywałem określił mój typ osobowości jako „włóczęga”, odczuwam potrzebę odejścia gdzieś dalej, nie wiem. Ale wiem jedno: muszę to zrobić tak szybko, jak tylko będę w stanie. Ponieważ obawiam się, że jeżeli zostanę w tym miejscu zbyt długo, to i mnie dopadnie złudzenie (nic więcej, tylko złudzenie!), że to właśnie o tym marzyłem, że tutaj chcę zostać, ustatkować się, założyć rodzinę... Dlatego gdy tylko minie ten rok szkolny, w zależności od tego, gdzie zostanę przyjęty na studia, szukam stancji i... wyjeżdżam. Dobrze, jeżeli będę studiował w tym samym mieście co Marta – postanowiliśmy, że wtedy zamieszkamy razem. Jeżeli los rzuci mnie gdzieś indziej – będzie ciężej, ale dam sobie radę. Lepiej lub gorzej, ale jestem w stanie samodzielnie utrzymać się w mieście, więc ta niezależność od przeszłości nie będzie tylko pozorna. Wiem, że to może brzmieć dziwnie czy śmiesznie, ale muszę wyruszyć w drogę.

Kilka postów wstecz pisałem o postawie konformistycznej i non-konformistycznej. Chciałbym teraz uzupełnić tę notatkę o kilka zdań. Można wybrać tylko jeden z w/w wariantów. Ktoś może być konformistą albo nie. Nie ma rozwiązań pośrednich – jeżeli ktoś podąża własną drogą, ale kiedy jest mu wygodniej albo kiedy chce na chwilę odpocząć od trudu, zatrzymuje się, oznacza to, że nie wybrał jeszcze właściwej drogi. SĄ TYLKO DWIE DROGI. I NIE MA TRZECIEJ. Człowiek może całe życie spędzić na rozdrożu, nie decydując się ani na to, ani na to. Albo może podążyć którąś drogą i z niej zrezygnować. Jednak zawsze to będzie któraś z dróg. Nie ma czegoś takiego jak droga pośrednia czy droga na skróty. Możemy albo wykorzystać nasze życie w najlepszy sposób, albo żyć złudzeniem i na zawsze utknąć w pułapce zwanej „POZORNYM spokojem ducha”. A ja nie chcę znaleźć się na tej złej drodze. Dlatego, mimo, że wiem jak ciężko może być, że na pewno nie będzie fajnie, sympatycznie i przyjemnie, to jednak czuję, że tak powinienem zrobić.

Mam jednocześnie pełną świadomość faktu, że niektórzy mogliby mi zarzucić, że przecież w żaden sposób nie mam prawa dzielić ludzi na tych dobrych, indywidualistów, i tych złych, konformistów – zgadza się, ponieważ nie każdy indywidualista dobrze kieruje swoim życiem, a przecież podział na dwie drogi nie jest uwarunkowany czyjąś indywidualnością, tylko sposobem życia. To tylko od nas zależy, którą drogą pójdziemy. I tylko my będziemy wiedzieć, czy nasz wybór okazał się słuszny.

Drugą rzeczą, jakąś ktoś może mi zarzucić jest „nieznajomość prawdziwego życia” czy jak ktoś by to nazwał. Owszem, ktoś mógłby mi powiedzieć, że kiedy stanę oko w oko z koniecznością podjęcia pracy, kiedy to rodzina będzie dla mnie najważniejsza, wielkie ideały gdzieś się ulotnią, wygnane przez szarą codzienność. Lecz ci, którzy tak twierdzą, sami w głębi serca poddali się i przegrali własną walkę. Ponieważ sztuką jest żyć tak, by czerpać radość z życia i nie stracić nadziei, że osiągnie się swój cel. Nie będę się o tym rozpisywał, ponieważ jeżeli ktoś chce mi uwierzyć, uwierzy po przemyśleniach, które teraz napisałem, a jeżeli ktoś nie chce przyjąć do wiadomości (nawet podświadomie), to żadne moje wypowiedzi go nie przekonają.

To nasz wybór. To my zdecydujemy, którą drogą pójdziemy przez życie. Pragnę tylko przypomnieć, że mamy do wyboru dwie drogi. Tutaj nie ma kompromisu, nie ma częściowej racji czy półprawdy. Nie ma trzeciej drogi. Którą więc drogę wybierzesz Ty?

(bardzo proszę, niech ten ostatni akapit będzie jednocześnie cytatem na dzisiaj)
01 sierpnia 2007   Komentarze (5)
decyzja  
innam
02 sierpnia 2007 o 19:21
Wiem, że ta notka nie była skierowana bezpośrednio do mnie, bo przecież skąd możesz wiedzieć, jakie mam poglądy na zycie... Ale pod ostatnią Twoją notką zawarłam komentarz, do którego zauważyłam coś na kształt odniesienia w tej notce. Postanowiłam więc wyrazić swoje zdanie na ten temat :)

Mi również jest bardzo miło :)

Pozdrawiam! :)
lupus
02 sierpnia 2007 o 10:31
Ale moja droga InnaM, ja naprawdę tych słów nie skierowałem do Ciebie! Ja nie uważam wcale, że przegrałaś własną walkę czy że Twoje postępowanie było zgoła gorsze, niż być powinno - nie mam żadnego prawa oceniać Twoich decyzji ani Twoich komentarzy i uwierz mi, że ten akapit nie był skierowany do Ciebie! Pisząc tę notkę nie miałem na myśli konkretnej osoby czy osób, a pewną część społeczeństwa, która po prostu poddała się życiu. Zalicza się do niej naprawdę okgromnie dużo osób z mojego najbliższego i dalszego otoczenia, część moich przyjaciół i ogromna rzesza przypadowych ludzi, których mozna spotkać na każdym etapie naszego życia. Tak jak napisałem pod koniec notatki, ludzie nie dzielą się jednoznacznie na "tych dobrych" i "tych złych", a ocena, czy ktoś postępuje właściwie, może zostać najpełniej dokonana tylko przez tą osobę.

Jeżeli cały czas masz świadomość, o co walczysz w swoim życiu i jaki jest Tw
InnaM
02 sierpnia 2007 o 10:28
Jeszcze jednej ważnej rzeczy nie napisałam: nikt nie ma prawa oceniać tego, co dla kogo jest w życiu ważne. Dla niektórych najważniejsza jest rodzina, przywiązanie do rodzinnego środowiska, lokalny patriotyzm. Dla innych jest to coś wręcz przeciwnego - chęć oderwania się od tego, w czym był wychowany. Ale w takiej sytuacji nie możesz żadnej z tych osób nazwać konformistą, bo konformistą może być ten, co chce dom opuścić [bo taka teraz jest moda, żeby młodzi opuszczali rodzinne strony i przenosili się do aglomeracji], a nonkonformistą ten, co w domu zostaje, bo teraz nikt już tak nie robi.

Pozdrawiam raz jeszcze :]
InnaM
02 sierpnia 2007 o 10:16
Rozumiem, że przedostatni akapit jest skierowany w moją stronę, bo zostawiłam Ci komentarz w takim stylu pod dopowiadaną teraz przez Ciebie notką? ;)

Niestety nie zgadzam się z Tobą i nie przekonasz mnie do swojego zdania. Twoje poglądy w tym temacie są bardzo idealistyczne, a tym samym piękne, ale w życiu nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego chcieli... Nie sądzę, abyś mając żonę i trójkę dzieci, narzekając na trwające od kilku lat bezrobocie, przebierał w ofertach pracy i odrzucał bez mrugnięcia okiem takie, które Ci się nie podobają. Są sytuacje, które zmuszają człowieka do robienia tego, czego nie chce.

Zapewniam Cię, że źle w takim razie mnie zdiagnozowałeś. Nie poddałam się i nie przegrałam własnej walki, bo ona wciąż trwa. Studiuję w mieście z daleka od rodziny, prowadzę w miarę samodzielne życie i chcę ułożyć je sobie po studiach gdzie indziej niż w rodzinnym miasteczku. To prawda, mam w tym momencie wielki wpły
zielone
02 sierpnia 2007 o 00:43
też czuję w sobie włóczęgę... jednak... trudno byłoby mi żyć z daleka od tych, których kocham...

Dodaj komentarz

Lupus | Blogi