Seks (nie)bezpieczny, czyli o antykoncepcji...
Ale wracając do tematu, po kilku dniach monotonnej pracy (telewizora nie widziałem chyba od polowy ubiegłego tygodnia), moja wydajność znacząco spadła. Dlatego dzisiaj urządzam sobie urlop od wszelkiego wysiłku intelektualnego. Innymi słowy, odmóżdżam się. Wprawdzie czytanie gazety także zmusza do utrzymywania procesów myślowych, ale na nieporównywalnie niższym poziomie, niż te przeklęte kody, które śnią mi się po nocach.
Nie podaję nazwy gazety, żeby nie robić nikomu reklamy ;)
Strona pierwsza. Na pierwszej stronie mamy artykuł poświęcony byłym zakonnicom, które nielegalnie mieszkają w klasztorze w Kazimierzu Dolnym. Pewien teatr z Gorzowa zamierza we wrześniu wystawić sztukę opartą na historii kobiet. Są liczne głosy zarówno za, jak i przeciw. Zakończenie spektaklu zostanie wybrane przez widzów – wersja „A”: byłe zakonnice zostają w klasztorze, wersja „B”: byłe zakonnice opuszczają klasztor. W bieliźnie, ponieważ wcześniej zrzucają mundurki zastępujące im habity. Zapytacie, co sądzę o tej sztuce? Nie wiem, nie mam zdania na ten temat. Może to i dobrze, że nagłaśniają taką kontrowersyjną bądź co bądź sprawę, może to źle. Niezależnie od mojej opinii, we wrześniu poznamy szczegóły spektaklu.
Strona druga. Większość strony drugiej zajmuje artykuł informujący o tym, że prawie 40% Polek nie stosuje żadnych metod antykoncepcji. Według badań międzynarodowego instytutu badawczego, tym samym plasujemy się na ostatnim miejscu w Europie pod względem stosowania różnych metod zapobiegania ciąży. Wyniki przedstawiono po opracowaniu ponad 12 tysięcy ankiet, z czego ponad tysiąc ankiet wypełniły mieszkanki naszego kraju. 6% Polek nie stosuje antykoncepcji z powodu przekonań religijnych, 25% nie potrafi powiedzieć, dlaczego się nie zabezpiecza, 24% stosuje metody „uda się/nie uda”, czyli seks przerywany oraz metody naturalne (kalendarzyki, obserwacje śluzu, itp.). Jedynie 20% Polek stosuje tabletki antykoncepcyjne. Wniosek: biorąc pod uwagę te wyniki, dziwi fakt, że Polaków jest tak mało. Ale chyba nawet wiem dlaczego: bo wszyscy wyjechali za granicę :D
Strona trzecia. Głównym tekstem strony trzeciej jest informacja, że poszkodowani w wichurze, która kilka dni temu przeszła nad regionem, otrzymają pomoc od wielu życzliwych ludzi. Ich sytuacja jest szczególnie ciężka, gdyż żona pana domu w niedzielę urodziła córeczkę i nie ma teraz do czego wrócić – ich dom został niemal zrównany z ziemią przez trąbę powietrzną. Na szczęście znalazło się kilkanaście firm oraz osób prywatnych, które chcą pomóc ofiarom tragedii. Dostarczą one m.in. łóżeczko dla noworodka, lodówkę i inne sprzęty domowe, ubrania i inne potrzebne rzeczy. Miło jest przeczytać, że jednak jeszcze trochę dobra tli się na tym świecie.
Strona czwarta. Tutaj mamy okazję przeczytać o dobrym i złym glinie. To znaczy, o dobrym i złym akwizytorze – moje przejęzyczenie ;) Ten pierwszy pracuje nadal i sprzedaje ludziom po 20 zł dwa urządzenia do masażu warte tak naprawdę 4,70 zł. W dodatku mogę się założyć, że wszystkie są Made in Czajnik. Ten drugi pracował jeszcze do niedawna, ale kiedy zaczepiani przez niego przechodnie odmawiali kupna kiczowatych urządzeń, wyzywał ich od najgorszych, przeklinał, a nawet zabierał się do bicia. Jednak ludziom się to nie podobało – po wielu skargach zły akwizytor został zwolniony, i nie będzie już uprzykrzał nikomu życia (przynajmniej do czasu, kiedy nie zatrudni go inna firma handlu obwoźnego). Natomiast dobry akwizytor pracuje nadal, sprzedając te tandetne chińskie buble z grubo ponad 100% marżą.
Strona piąta. To już ostatni prawie pełnostronicowy artykuł w tym wydaniu gazety. Informuje o tym, jak w pewnym mieście o prawie miesiąc przedłużą się roboty ziemne na jednym z najważniejszych skrzyżowań komunikacyjnych, a to dlatego, że drogowcy podczas prac spodziewali się znaleźć pod jezdnią tylko dwa kable, a znaleźli ich kilkadziesiąt. Żeby było fajniej/śmieszniej (niepotrzebne skreślić), kabli tych nie ma na żadnych planach i nie wiadomo, gdzie tak naprawdę biegną i do czego u licha służą. Moja opinia: to się dopiero nazywa włoska robota: ktoś tak skrzętnie kiedyś zakopał te kable, że do niedawna nikt nie był świadomy ich istnienia :) Pytanie tylko: kto i co ma teraz z nimi zrobić, kiedy pół miasta musi jeździć po objazdach?
Dobra, dosyć męczenia Was prasówką. Chyba za bardzo się przy tym nie odmóżdżyłem, więc idę na spacer. Na razie!
@InnaM:
Dzisiaj wieczorem obejrzałem jeden taki film - fajna sprawa, od razu człowiek głupszy ;)
@Grainne:
1. Nie wiem, co by na powiedziały środowiska katolickie. Mogłaby być wojna domowa :)
2. Szklanka wody to jedyna metoda skuteczna zawsze w 100% - popieram! :)
3. Niby nadzieja matka głupich, ale w takim razie ja też debilem jestem, bo nawet w beznadziejnej sytuacji zawsze mam nadzieję, że bedzie lepiej :P
4. Choroba, ja też się pogubiłem we własnych wywodach :) ale morał taki, jak w filmie "Armageddon": "Rosyjskie, japońskie - wszystko robione w Tajwanie" ;)
5. Obcy - to brzmi... obco :) ale trafiłaś w samo sedno - to na pewno ich robota! Wredoty jedne :>
Krótkie komentarze:
1. Niech zrzucą mundurki! :P
2. A czemu nie piszą o stosujących metodę "szklanka wody" - ja się do nich zaliczam, działa zawsze ;D.
3. To tak, żeby ludziom dać nadzieję, że nigdy nie jest tak źle :P.
4. Nie widzę morału w tej historii, chyba, że cholerykom mówimy nie ;).
5. To na pewno sprawka obcych (dziwne, że nie dali takiego przypuszczenia ;P).
WIesz co? Pójście na spacer to bardzo dobry pomysł :D.
Dodaj komentarz