Standard - miało być dobrze, a wyszło...
Najogólniej mówiąc, jestem wkurzony. Miało być OK., a wyszło jak zawsze. Wczoraj, gdy ostatecznie potwierdzałem, czy wszyscy przybędą na dzisiejsze spotkanie, okazało się, że z 6 chętnych (tak deklarowali jeszcze przedwczoraj!) osób przybędą MOŻE 2 (a to i tak, jeśli dobrze pójdzie). Jeden tłumaczył się gorzej od drugiego. Zośka twierdziła, że jedzie dziś na zakupy, ale gdy zapytałem się, kiedy jej pasuje, odpowiedziała, że może w... karnawale! Do Mariusza i Dawida nie mam pretensji, bo pierwszy od razu zapowiedział, że chyba nie przyjdzie, a drugi mieszka zbyt daleko i ma trudności z dojazdem. Ale cała reszta (w tym w szczególności Zośka) pokazała, jak bardzo są niedojrzali do podejmowania takiej (najwyraźniej zbyt wymagającej dla nich) decyzji.
Skoro już od października Zośka (i nie tylko ona) męczyła mnie z zapytaniem, czy nie udałoby się zorganizować imprezy dla starej paki, to tym bardziej dziwne jest, że rozmyśliła się na DZIEŃ przed spotkaniem. Zwłaszcza, że tydzień temu zapewniała mnie w mailu, że „choćby miała wyskoczyć przez okno i uciec starym, i tak przyjdzie”. Podobnie reszta grupy – jeden był bardziej chętny od drugiego. A wyszło im w końcu (za przeproszeniem) gówno. Poza tym jeszcze na początku tego tygodnia, a ostatni raz w czwartek, potwierdzałem obecność wszystkich, żeby nie narazić się na zbędne koszty i przygotowania. Przecież trzeba trochę wydać na spotkanie 7 osób (6+ja), a nie bardzo mam ochotę szykować się i zostać wystawionym do wiatru (jak to teraz właśnie miało miejsce). Trochę kasy poszło w błoto, ale na przyszłość zorganizuję to w inny, bardziej komfortowy dla mnie sposób.
Szczególnie wqrwiło mnie zachowanie Zośki, która w rozmowie telefonicznej powiedziała mi, że „skoro teraz nie wypaliło, to mogę coś przecież zorganizować na Sylwestra albo karnawał”. Z całym (nikłym bardzo) szacunkiem, jakim ja teraz darzę, to przecież JA decyduję o tym, kiedy coś organizuję, a skoro ona dała dupy, to teraz może mnie chyba nie pouczać, kiedy jej będzie coś pasowało! Na Sylwestra mam własne plany, więc skoro nikt nie jest zainteresowany spotkaniem, nie mam zamiaru ich zmieniać, żeby znowu 31-go grudnia nie okazało się, że każdy nie może przybyć z innego powodu i zostanę na lodzie. Teraz MOŻE zrobię coś w karnawale, ale tylko za wspólną kasę i tylko wtedy, kiedy będę na 100% przekonany, że nikt nie wywinie podobnego numeru.
Szczytem chamstwa jest to, co zrobili wczoraj, zwłaszcza, że nie miałbym do nikogo pretensji, gdyby już na samym początku zapowiedzieli, że nie przyjdą. W porządku, nie teraz, zrobię coś później. A nie udawać takich bezmózgich idiotów, którzy w ostatniej chwili się wycofują, bo mamusia kazała im odrobić lekcje...
Przepraszam za wszystkie mocniejsze wyrażenia, ale tym razem jestem naprawdę poirytowany, więc mówię otwarcie.
PS. Notka z obszerną recenzją Harry’ego Pottera i Czary Ognia ukaże się najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, jednak jeśli wyrobię się wcześniej, niewykluczone, że dodam ją jeszcze w weekend.
Dodaj komentarz