Wiele rzeczy zostanie utraconych
Wiele utraciliśmy, lecz jeszcze więcej zostanie utracone…
Chyba jestem już zmęczony ciągłym szukaniem… kogoś, kogo boję się odnaleźć. Boję się odnaleźć kogoś, kto mógłby stać się dla mnie bliską osobą, boję się tego samego, czego bał się główny bohater książki Miecz Przeznaczenia – boję się poświęcenia, poświęcenia, którego wymagałoby takie życie. Boję się cierpienia, boję się bólu jaki wiąże się z poświęceniem. I wcale nie dlatego, że ten ból dotyczyłby mnie samego, lecz dlatego, że mógłby okazać się daremny.
Tak poza tym, boję się wielu rzeczy – zbyt wielu, jak mogliby uznać niektórzy. Z pewnością nie jestem typem odważnego, niezłomnego bohatera. Boję się bólu, śmierci, agresji i nienawiści. Lecz przede wszystkim boję się samotności, jako że jest ona jedynym wrogiem, którego nie można pokonać samemu, do pokonania którego potrzebny jest drugi człowiek. Człowiek, który zechce, tak jak my, wspólnie stawić czoła temu przeciwieństwu. Samotność ma dwa oblicza. Nie jest jedynie nagły, porażającym uczuciem towarzyszącym odejściu kogoś bliskiego; objawia się nie tylko w milczącym telefonie, zakurzonej książce odłożonej niedbale na półkę, niedopitej kawie w porcelanowej filiżance. Taka samotność jest trudniejsza do przezwyciężenia, lecz z drugiej strony bardziej dociera do świadomości, a zatem łatwiej z nią walczyć. Samotność drugiego rodzaju, to samotność dni, wieczorów, zmierzchów i pełni, w których obok nie ma nikogo, kto podziwiałby wraz z nami piękno chwili. To samotność cicha i niezauważalna, z pewnością łatwiejsza do zniesienia, lecz o wiele, o wiele trudniejsza do pokonania.
Cicha samotność oplata nas niezauważalnie cienką siecią pajęczyn, które z czasem stają się stalowymi drutami, wrzynającymi się boleśnie w ciało… Najgorsze jest jednak to, że im dłużej w niej trwamy, tym bardziej nie chcemy się od niej uwolnić.
Czasem przypomina o sobie, kiedy widzimy spacerujące pary, kiedy czytamy romanse, kiedy oglądamy film o szczęśliwym zakończeniu, kiedy coś porusza w nas głębsze, zakurzone warstwy uczuć, które z powodu nieużywania coraz bardziej zapominają o swoim przeznaczeniu… A wtedy nadchodzi chwila refleksji, taka jak dziś, w której pada niezmienne od lat pytanie: dlaczego(!) boję się zostawić samotność w samotności? Co takiego mi ona daje, że nie potrafię wykonać żadnego ruchu mogącego ją naruszyć?
Gabriel Garcia Marquez pisał: jedynym bólem, jaki przeraża mnie w śmierci jest to, że można umrzeć nie z miłości. Ja o tym zapomniałem i chyba dlatego boję się wielu innych rzeczy, czasem tych, które mogłyby stać się dla mnie dużo wierniejszym i lepszym przyjacielem niż samotność. A tak, co posiadam? Utraciłem jedno uczucie i jedną osobę, którą kochałem ponad wszystko. I bałem się kochać dalej, i boję się wciąż. Boję się, że już nigdy nikogo nie pokocham w ten sposób, chociaż jest to obawa głupca, albowiem miłość jest wciąż ta sama, choć za każdym razem pod inną postacią. I trzeba dopiero historii opowiadającej o uczuciu, by jakiś bardzo stary i bardzo słaby głos w moim wnętrzu zapytał: a ty? czy kiedykolwiek kochałeś w ten sposób? Czy okazałeś trochę poświęcenia dla ukochanej osoby? I sprawia, że pod jego wpływem piszę te słowa, tak naprawdę nie wiedząc, czy i w jaki sposób mi pomogą… A może pomogą mi nie one, lecz kolejny wartościowy komentarz InnejM?
Zakończmy te rozważania cytatem:
- Ptaku, czym jest prawda?
- Prawda – powiedziała pustułka – jest okruchem lodu.
Andrzej Sapkowski, Okruch lodu [w:] Miecz Przeznaczenia
Znam dokładnie te uczucia, które tu opisujesz, te stany, które Ci towarzyszą, te lęki... Ja, gdyby nie ktoś uparty i zdeterminowany, tkwiłabym w tym wszystkim dalej. Ale pojawił się ktoś, kto miał na tyle cierpliwości, żeby pozwolić mi oswoić się i przekonać, że ja też mogę. Że mogę się wyrwać z samotności. Grunt, to otworzyć się na drugiego człowieka. Czego życzę Ci z całego serca. Warto. I nawet jeśli kiedyś może boleć... To jednak wciąż warto.
Dodaj komentarz