Zapomniane bestie z Eldu
Smutno mi. Mimo, że sylwester udał się znakomicie, że przez cały czas ferii świątecznych całkiem dobrze się bawiłem, smutno mi. Cholera jasna! Przecież to bez sensu! Zawsze po jakichś fajnych, sympatycznych zdarzeniach w moim życiu przychodzi okres, kiedy łapię „doła psychicznego”. Kiedyś była to prawidłowość, teraz staje się już niemal regułą. I martwi mnie to, bo zauważyłem, że aby uniknąć późniejszych załamań psychicznych, staram się unikać rzeczy, które je powodują – w tym wypadku spotkań ze znajomymi. To nie jest dobre rozwiązane, ale to zarazem jedyne rozwiązanie które pozwala mi w miarę normalnie funkcjonować.
W dodatku za 6 dni mam studniówkę. Nie jest to dla mnie optymistyczne wydarzenie, bo wiem że w obecnym stanie raczej nie będę potrafił cieszyć się z niego tak, jak niby powinienem. Nie wiem, jak się wszystko potoczy, ale boję się, że będzie źle. Bardzo źle. Co gorsza, nie mam zielonego pojęcia, co zrobi, aby było chociaż odrobinkę lepiej. Czasami nie mam siły nad tym myśleć. Albo mam siły, lecz za bardzo się boję. Można to porównać do anegdoty z książki „Zapomniane bestie z Eldu” (niestety nie pamiętam nazwiska autorki): bohater został uderzony (nie pamiętam czym, chyba kamieniem, ale zmyślał nie będę) tak, że jego oko wywróciło się do wnętrza czaszki i patrzyło na jego duszę. Bohater umarł od widoku tego, co tam zobaczył. Brrr!
[Wojownik] Nie osądza cierpień innych ludzi. Maleńki drobiazg – który dla niego jest bez znaczenia – może rozpętać burzę, która drzemała w duszy jego brata. Wojownik szanuje ból bliskich i nie próbuje porównywać go ze swoim. Kielich rozpaczy każdego człowieka jest innego rozmiaru.
Paulo Coelho, „Podręcznik Wojownika Światła”
Dodaj komentarz