MASAKRA
Dzisiejszy dzień określę krótko: masakra. Nie było źle. Było koszmarnie. A zaczęło się tak niewinnie...
Na poprzedniej lekcji niemieckiego mieliśmy czytankę. Germanistka kazała nam wynotować z niej nieznane słówka. Ponieważ był to trudny tekst, wypisaliśmy... 45 nieznanych zwrotów i słówek. Ona nam je jak najbardziej przetłumaczyła i... kazała obowiązkowo nauczyć się na następną lekcję (czyli dzisiaj). Wyobrażacie sobie? Wykuć na pamięć 45 zwrotów? Dalej wszystko było do przewidzenia. Nasza klasa liczy 22 osoby, z czego aż 19 zgłosiło dzisiaj nieprzygotowanie. Pozostałe trzy tez by tak postąpiły, tyle, że wyczerpał się im już limit na cały pierwszy semestr. W związku z takim totalnym pogromem nauczycielka była tak wspaniałomyślna, jak to się określiła, że odpuściła nam tym razem i przełoży to na jakiś późniejszy termin. Wspaniale.
Potem było już tylko gorzej. Na biologii mieliśmy kartkówkę z ekologii i prawa minimum. Na szczęście były to łatwe zagadnienia, więc się jakoś uratowałem. Potem przyszły jednak dwie lekcje polskiego.
Na pierwszej Zrętkowska przyczepiła się do tego, że 15 z 22 osób nie miało noty biograficznej na temat jednego poety. To ją tak poirytowało, że zrobiła nam niezapowiedzianą kartkówkę z 3 ostatnich lekcji. Pisania było na kwadrans, my musieliśmy się wyrobić w osiem minut, bo tyle czasu łaskawie na to przydzieliła. Zauważyłem, że gdy mówiła do klasy, nie miała nawet odwagi spojrzeć nam w oczy, tylko patrzyła się w podłogę. Dobrze wiedziała, że gdyby napotkała czyjeś spojrzenie, spaliłaby się na cegłę. Po kilku minutach agonii zebrała kartki oświadczając, że jeśli tak duże braki pracy domowej będą się powtarzać, to co lekcję możemy się spodziewać czegoś podobnego. Super.
Druga godzina zaczęła się bardzo drętwo. Nikt nie wyrywał się do odpowiedzi (mieliśmy interpretację wiersza K. Baczyńskiego), więc postanowiła ożywić atmosferę:
Dobrze! Jak wy mi, tak i ja wam. Myślałam, że poprzednia lekcja was czegoś nauczyła. Niestety. Wyciągamy karteczki! Jak tak chcecie, to macie kartkówkę że środków artystycznego wyrazu zawartych w utworze. No, dalej! Jeszcze nie chce się wam pracować? Macie pięć minut?! Do roboty!
Myślałem, że zaraz popełnię morderstwo. Dwie kartkówki na tym samym przedmiocie w jeden dzień to już chyba lekka PRZESADA. Czy tylko dlatego, że polonistka to idiotka, musimy znosić te męczarnie? Kto jest w stanie napisać trzy kartkówki od razu na początku tygodnia? Dobrze chociaż, że niemiecki ostatecznie się upiekł. A gdzie prawa ucznia? I to w dodatku łamane przez wychowawczynię.
Zrętkowska jeszcze nie wie, ale zamierzamy się jej za to odpłacić. Niezależnie, czy kartkówki będą na każdej lekcji, czy nie. Taka prowokacja to wypowiadanie wojny. Chce wojny? To będzie ją miała. I my się o to postaramy. Choćby za wszelką cenę. Honor ponad wszystko!