Po prostu moje życie, moje pasje, moje namiętności...
Jeśli ktoś chce, to zobaczy bloga niezaleznie od tego, co tutaj napiszę. A jeżeli ktoś nie ma ochoty wejść, to bez względu na to, co tutaj napiszę i tak mnie nie odwiedzi :)
Uff, ciężko, ciężko, coraz ciężej :) Ostatnio mam naprawdę kupę roboty w szkole. Na szczęście dzisiaj był u nas dzień otwartych drzwi, więc zwolnili wszystkich (z wyjątkiem klas maturalnych) kwadrans po dwunastej. Mogłem więc wrócić do domu nieco wcześniej i porządnie odpocząć od tego zwariowanego chaosu, jaki panował dzisiaj w liceum. Wszyscy gdzieś łazili, wszyscy mieli jakieś sprawy do załatwienia, i na domiar złego nikt nie liczył się z nikim innym. Po prostu istna masakra - dzisiaj na polskim trzy razy ktoś przerywał lekcję po to, by zabrać z sali nieużywane komputery, grafoskop czy krzesełka. A Żeby było śmieszniej, za którymś razem sorka stwierdziła, że jeszcze trochę i przyjdą po samą tablicę :D Na szczęście nie przyszli...
Poza tym cieszę się, że coraz wyraźniej widać nadejście wiosny. Nawet mimo niskich temperatur rano, aż przyjemnie jest popatrzeć na budzącą się do życia przyrodę i wszechobecne słońce. Gdyby jeszcze było odrobinę cieplej...
Dzisiaj byliśmy świadkami bardzo fajnego meczu charytatywnego pomiędzy uczniami naszej szkoły a nauczycielami. Mimo, że spotkanie było bardzo długie (trwało ponad trzy godziny, bo drużyny grały w systemie każdy z każdym) to jednak warto było oglądać w akcji m.in. naszych sorów od w-fu, matematyki czy nawet... księdza, który był najlepszym graczem całego spotkania (strzelił siedem bramek, z czego sześć zostało uznanych i został królem strzelców)! Naprawdę emocje były niesamowite, podsycane dodatkowo przez pomysłowe uwagi komentatora i spontaniczne reakcje widzów w szczególnie widowiskowych momentach gry. Było warto zapłacić dwa złote ;)
Na razie nie napiszę nic więcej, bo pomimo stosunkowo lekkiego tygodnia pod względem nauki, jestem wymęczony z powodu konieczności ciężkiej pracy umysłowej.
Podczas dzisiejszego spotkania rekolekcyjnego głównym tematem była miłość i jej odmiany. W powszechne rozbawienie wprawił nas nasz ksiądz (prefekt), który to odczytał wygrzebane z internetu aforyzmy na temat miłość. I tak odkrył, że istnieją następujące rodzaje miłości: (gwoli ścisłości, w kościele powiedział tylko o niektórych, zapewne z racji cenzury :D )
Rodzaje miłości:
- Studfencfka - jest z kim, nie ma gdzie.
- Więzifenna - jest gdzie, nie ma z kim.
- Filozfoficzna - jest z kim, jefst gfdzie, ale po co?
- Piefrwsza - jest z kim, jefst gdzie, ale od czego by tu zacząć?
- Stafrcza - jest z kim, jefst gdzie, ale jak to się robiło?
- Wg. Lindy - jest z kim, jest fgdzie, ale co ona wie o zabijaniu?
- Wg. Lindy 2 - było z kim, było gfdzie, ale to zła kobieta była!
- Młodzifeńcza - nieważne gdzie, ważfne z kim.
- Pedanftyfczna - nieważne z kim, ważfne gdzie.
- Managfferska - nieważne z kim, niewfażne gdfzie, ważne ile czasu to zajmie.
- Dyrekftofrska - nieważne z kim, niefważne gdzie, ważne kiedy
- Proffefsjonalna - niewafżne z kim, nfieważne gdzie, ważny jest rezultat.
- Bezpiefczna - jest z kim, jest gdzie no to wystarczy już tylko podpisać kontrakt.
- Hfippisowska - nieważne z kim.
- Namiętfna - nieważne gdzie.
- Przyfgodna - nieważne z kim, nieważne gdzie, ważne za ile.
- Nimfomafncka - nieważne z kim, niefważne gdzie byle często.
- Katoflicka - nieważne z kim, nieważfne gdzie byle bez prezerwatywy.
- Włafsna - nieważne gdzie, nieważne kiedy, ważne którą ręką.
- Franfcuska - nieważne z kim, niewafżne gdzie, ważne żeby znaleźć wspólny język.
- Polfska - jest z kim, jest gdzie, żeby tylko dzifeci się nie pobudziły.
- Romanftyczna - nie ma z kim, nie ma gdzie, ale pomafrzyć zawsze można.
- Plaftonifczna - jest z kim, jest gdzie, ale to if takf mija się z celem.
- Małżeńsfka - jest z kim, jest gdzie, fale ifle można...
Litery "f" zostały wstawione w celu uniemożliwienia znalezienia tej strony poprzez google.
Według mnie porównanie całkiem fajne, zwłaszcza, że powyższa lista przyciągnęła niewątpliwie uwagę młodzieży obecnej na spotkaniu. Do słów prefekta nawiązał nawet x. prowadzący rekolekcje ;)
Dziś udało mi się bez problemu wrócić do domu wcześniej. W związku z tym za chwilę siadam i zaczynam się uczyć (ponieważ w przyszłym tygodniu szykuje się duuużo sprawdzianów). Zatem do jutra!
Is it getting better?
Or do you feel the same?
Will it make it easier on you now?
You've got someone to blame
You say
One love,one life
When it's one need in the night
One love we get to share it
It leaves you baby if you don't care for it
Did I dissapoint you?
Or leave a bad taste in your mouth?
You act like you never had love
And you want me to go without
Well,it's too late,tonight
To drag the past out into the light
We're one but we're not the same
We got to carry each other
Carry each other
One
Have you come here for forgiveness?
Have you come to raise the dead?
Have you come here to play Jesus?
To the lepers in your head?
Did I asked too much?More than a lot?
You gave nothing that's all I got
We're one but we're not the same
Well,we hurt each other,then will do it again
You say
Love is a temple,love a higher law
Love is a temple,love the higher law
You ask me to enter,but then you make me crawl
And I can't be holding on
To what you got,when all you got is hurt
One love
One blood
One life you gotta do what you should
One life,with each other
Sisters, Brothers
One life,but we're not the same
We got to carry each other,carry each other
One
One
Wczoraj wieczorem powróciłem z dwudniowego wyjazdu. W związku z tym chcę się z Wami podzielić pewnymi spostrzeżeniami dotyczącymi zarówno tego wydarzenia, jak i dzisiejszego poranka, który to spędziłem na rekolekcjach w kościele garnizonowym (co roku nasza szkoła ma właśnie tam organizowane rekolekcje).
Ale po kolei. W sobotę rano wyjechałem do mojej siostry, aby odpocząć trochę od nauki i szkolnego zgiełku, po części także dlatego, że ostatni raz widzieliśmy się na początku stycznia (jak ten czas leci, zdawać by się mogło, że to było ledwie wczoraj). Podróż minęła całkiem spokojnie, pomijając fakt, że warunki były dosyć ciężkie a niskie ciśnienie atmosferyczne wcale nie polepszało sprawy. Niemniej po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do celu. Na miejscu okazało się, że od moich ostatnich odwiedzin (w listopadzie 2006 roku) bardzo wiele zmieniło się na osiedlu na którym mieszka moja siostra. Przede wszystkim zakończono większość najpoważniejszych prac wykończeniowych i rozpoczęto kosmetykę. Całość prezentuje się naprawdę wspaniale :)
Jednak mimo tego wszystkiego, jak również pomimo wspaniałego wystroju domu mojej siostry, z wielką ulga powróciłem wczoraj na własne śmieci. Sprawdza się stare powiedzenie, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Niestety ponieważ przez prawie dwa dni nie chodziło ogrzewanie, atmosfera po przyjeździe była dosyć rześka, jeżeli nie mówić zupełnie mroźna. Nawet dzisiejszego poranka, mimo kilkunastu stopni na dworze, w domu panował przejmujący chłód.
A teraz kilka zdań o rekolekcjach. W ubiegłym roku na nich nie byłem, ponieważ w mojej parafii odbywały się w tych samych dniach, a jedynie o różnych godzinach. W tym roku jednak zdecydowałem się wybrać szkolną wersje. I powiem, że po pierwszym dniu jestem raczej zadowolony. Pomijając fakt, że są dosyć długie (dzisiejsze spotkanie trwało prawie półtorej godziny) to zdecydowanie na plus przeważa ich oryginalność i niekonwencjonalna koncepcja (z której zresztą nie chwaląc się słynie nasza szkoła :P ) Jutro jest dzień spowiedzi, więc mam nadzieję, że uda mi się wrócić do domu nieco wcześniej (dzisiaj musiałem jeszcze zrobić zakupy na mieście, więc przyjechałem dopiero po ponad siedmiu godzinach). Ale za to udało mi się kupić nowe buty na sezon wiosenny (stare odmówiły posłuszeństwa podczas wizyty u siostry, więc zakupy były niejako koniecznością).
Aha, tak poza tym zdecydowałem się, że będę na stronie publikował co jakiś czas teksty najfajniejszych piosenek, które mi się podobają oraz (jeżeli to będzie możliwe) ich klipy wstawione na YouTube ;) Pierwsza piosenka zostanie opublikowana już dzisiaj.