Po prostu moje życie, moje pasje, moje namiętności...
Jeśli ktoś chce, to zobaczy bloga niezaleznie od tego, co tutaj napiszę. A jeżeli ktoś nie ma ochoty wejść, to bez względu na to, co tutaj napiszę i tak mnie nie odwiedzi :)
Do was dziś należy cały świat, na trzy księżyce klnę się, moi drodzy - o, świerszcz na moście kwili, a ten kwiat oddech wasz z oddechem łączy nocy.
Tyle gwiazd zaczęło swe spadanie! Jak mały bąk zza węglą sierpień patrzy, Rzućcie kwiat, choćby najmniejszy dla niej. Rzuććie kwiat, ta noc dziś dla was tańczy.
Konstanty Ildefons Gałczyński, "Epistoła do zakochanych"
W piątkowy wieczór miałem bal studniówkowy. Było super :)
Chciałem coś napisać 31-go grudnia, ale już zaczęty spójny i logiczny tekst rozprysł się na tysiące odłamków, niby szklana tafla upadająca na ziemię. A ponieważ nigdy nie uda się pozbierać wszystkich szklanych odłamków, ja również zrezygnowałem z prób odtwarzania tego, co chciałem wtedy wyrazić, gdyż efekt końcowy nawet w połowie nie byłby taki, jak bym pragnął. Następną próbę podjąłem pierwszego stycznia, z zamiarem publikacji notki noworocznej, ale znowu z kilku przyczyn nic nie wyszło. Ponieważ jednak do trzech razy sztuka, postanowiłem spróbować dzisiaj po raz trzeci, mając cichą nadzieję, że tym razem nie załamię się, nie będę próbował wyrzucić komputera (stacjonarnego) przez okno na pierwszym piętrze ani nie zrobię niczego podobnego.
Smutno mi. Mimo, że sylwester udał się znakomicie, że przez cały czas ferii świątecznych całkiem dobrze się bawiłem, smutno mi. Cholera jasna! Przecież to bez sensu! Zawsze po jakichś fajnych, sympatycznych zdarzeniach w moim życiu przychodzi okres, kiedy łapię „doła psychicznego”. Kiedyś była to prawidłowość, teraz staje się już niemal regułą. I martwi mnie to, bo zauważyłem, że aby uniknąć późniejszych załamań psychicznych, staram się unikać rzeczy, które je powodują – w tym wypadku spotkań ze znajomymi. To nie jest dobre rozwiązane, ale to zarazem jedyne rozwiązanie które pozwala mi w miarę normalnie funkcjonować.
W dodatku za 6 dni mam studniówkę. Nie jest to dla mnie optymistyczne wydarzenie, bo wiem że w obecnym stanie raczej nie będę potrafił cieszyć się z niego tak, jak niby powinienem. Nie wiem, jak się wszystko potoczy, ale boję się, że będzie źle. Bardzo źle. Co gorsza, nie mam zielonego pojęcia, co zrobi, aby było chociaż odrobinkę lepiej. Czasami nie mam siły nad tym myśleć. Albo mam siły, lecz za bardzo się boję. Można to porównać do anegdoty z książki „Zapomniane bestie z Eldu” (niestety nie pamiętam nazwiska autorki): bohater został uderzony (nie pamiętam czym, chyba kamieniem, ale zmyślał nie będę) tak, że jego oko wywróciło się do wnętrza czaszki i patrzyło na jego duszę. Bohater umarł od widoku tego, co tam zobaczył. Brrr!
[Wojownik] Nie osądza cierpień innych ludzi. Maleńki drobiazg – który dla niego jest bez znaczenia – może rozpętać burzę, która drzemała w duszy jego brata. Wojownik szanuje ból bliskich i nie próbuje porównywać go ze swoim. Kielich rozpaczy każdego człowieka jest innego rozmiaru.
Paulo Coelho, „Podręcznik Wojownika Światła”