ALONE
Przepraszam, że nie napisałem wczoraj, ale dzień był tak nudny, że naprawdę nie było o czym. Za to dzisiaj wrażeń nie brakowało.
Zaczęło się już na pierwszej godzinie. Była to geografia, a ja niestety nie przygotowałem się należycie (czego oczywiście bardzo żałuję ;-) Na szczęście prawie zawsze szczęście mi sprzyjało. Teraz było jednak inaczej. Gdy pierwsza osoba wyrwana do odpowiedzi nic nie wiedziała, nauczycielka wyczytała... moje nazwisko. Przygotowany na najgorsze katusze i męczarnie, wstałem z miejsca, gdy nagle jak śpiew w moich uszach zabrzmiało zdanie:
Nie. Siadaj. Przepraszam, ale masz już piątkę z odpowiedzi. Następny numer w dzienniku...
Nie wiem, jakimi słowami to określić. Wybawienie? Opatrzność? Bez względu, jak na to patrzeć, obiecuję sobie i wszystkim, że od przyszłych zajęć będę wykuty na blachę. Po czymś takim nie mogę w głupi sposób zmarnować szansy J.
Kolejna lekcja to polski. Dowiedzieliśmy się, co każdy dostał z poniedziałkowej kartkówki. Dzięki Bogu, piątka. Kolejny raz szczęście uśmiechnęło się do mnie. Niestety, okazało się, że jest ono bardzo ulotne. Kiedy szliśmy na niemiecki wychowawczyni powiedziała nam, że germanistki dzisiaj nie będzie, a w zastępstwie mamy kolejny polski. Za co?
Gdy po 45 minutach wyszliśmy zmęczeni z sali, okazało się, że na następnej lekcji (angielskim) będziemy mieć muzykę, mimo, że nie ma jej w ogóle w planie. Muzyczka oprócz zwykłej lekcji powiedziała, że na następnych zajęciach za dwa tygodnie będziemy mieli kartkówkę. Fajnie – może być jeszcze gorzej?
Na matematyce okazało się, że może. Przez całą godzinę udało nam się zrobić 3 zadania, a 5 osób dostało oceny niedostateczne. To tak zirytowało nauczycielkę, że na następnej lekcji postanowiła... zgadnijcie. Tak! Oczywiście zrobić nam kartkówkę z pola i objętości brył przestrzennych. Teraz nie zamierzałem już nic mówić, żeby nie zapeszyć ostatnich tego dnia zajęć – plastyki.
Ponieważ jednak nieszczęścia chodzą parami (albo raczej całymi stadami!), mimo, że na plastyce wszyscy siedzieli cichutko jak myszki, usłyszeliśmy następujące słowa:
Przepraszam was bardzo, ale za tydzień musze zrobić kartkówkę z trzech ostatnich tematów. Macie tak mało ocen, a dyrektor żąda wpisów do dziennika. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe?...
Oczywiście – jej nie mamy tego za złe. Tylko po co dyrektor się w ogóle odzywał? Dzień zapowiadał się nad wyraz ciekawie. A tak? Dostaliśmy zapowiedzi trzech kartkówek. Teraz śmiało powiem: tego dnia gorzej już być nie może. I nie obchodzi mnie, czy zapeszę, czy nie.
Kości zostały rzucone.