PAINTBALL
Dzisiaj umówiliśmy się wstępnie z kolegami na wiosenną imprezę. O co chodzi? Otóż jeszcze w czerwcu postanowiliśmy, ze na wiosnę wybierzemy się na paintballa. Zamierzaliśmy zrobić mały wypad z wyposażeniem na teren śródleśnego jeziorka (pisałem o nim pod koniec września) i tam urządzić małą „nawalankę”, jak to zręcznie nazywamy. Taki mały odchył na zakończenie naszej gimnazjalnej kariery.
Dzisiaj wstępnie zebraliśmy chętnych. Nie byle kogo. 6-cio osobową elitę. Nie chodzi oczywiście o podział ze względów materialnych czy innych. Po prostu wyselekcjonowaliśmy tych kolegów, którym bezpiecznie można dać do ręki broń pneumatyczną i ma się pewność, że raczej nie wypalą sobie (albo co gorsza, komuś) w głowę lub np. w oko. W naszej klasie jest spory odsetek, który nie potrafi obsługiwać się z telefonem komórkowym (grają nim w piłkę na korytarzu), a co dopiero mówić o dużo groźniejszym urządzeniu, jakim jest marker? Nie. Chodzi nam o dobrą zabawę. Nie wynoszenie rannych lub... ;-)
Wiemy już, że zaczniemy najprawdopodobniej na wiosnę. Powody są dwa. Po pierwsze, teraz jest już za zimno, a chcemy akcję rozegrać przez cały dzień, aż do późnego wieczoru (druga partia rozgrywki będzie się działa po zapadnięciu zmroku). Przy temperaturze 6oC i chłodnym wietrze jest to mocno utrudnione. Po drugie: musimy mieć czas na zebranie funduszy i skompletowanie sprzętu. Wypożyczenie markera trochę kosztuje. Do tego jeszcze amunicja, gaz, kombinezony. Przydałyby się też lornetki i ze trzy noktowizory, bo po zmroku nie będzie nic widać. O mapach i kompasach nie wspominając. To bardzo duży las, a nie chcemy wrócić do domów bez któregoś uczestnika.
Orientacyjnie koszt całości wyniesie jakieś kilkadziesiąt złotych od osoby. Uważamy jednak, ze na zakończenie gimnazjum należy nam się porcja solidnej rozrywki. Do odważnych świat należy!
Vici Vini Vidi