NIESUBORDYNACJA
Dzisiaj na geografii wydarzyło się coś bardzo dla mnie (i nie tylko) przykrego. Jak pisałem w jednej z poprzednich notek, na zajęciach tydzień temu cudem uniknąłem odpowiadania z poprzedniego tematu, gdyż miałem już ocenę. W związku z tym, aby dzisiaj zachować się w pełni fair, nauczyłem się wszystkiego na blachę. No, może prawie wszystkiego, ale i tak byłem obkuty jak nigdy. Dlatego, gdyby znowu wzięła mnie do odpowiedzi, mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć wszystko, co wiem.
Od samego rana atmosfera w gimnazjum była napięta, gdyż miała nas odwiedzić dzisiaj wizytatorka z kuratorium oświaty. Gdy zaczęła się geografia, nauczycielka kazała nam zapisać temat i na podstawie atlasu uzupełniać zadania w zeszycie ćwiczeń. W tym czasie jednak wypytywała na wyrywki wszystkich z mapy z poprzedniej o obecnie prowadzonej lekcji. Niestety, metoda ta zawodziła, gdyż żaden uczeń nie mógł jednocześnie skupić się na rozwiązywaniu zadań i śledzeniu toku lekcji. Trzy osoby nie odpowiedziały na jej pytanie; w końcu zwróciła się do mnie, ale w tak nieszczęśliwym momencie, gdy wpisywałem rozwiązanie do ćwiczenia. Kazała mi scharakteryzować jakąś formę terenu, niestety nie powtórzyła pytania, a nie miałem pojęcia o jaką chodzi. Ja nie odpowiedziałem, podobnie zrobiło jeszcze dwóch moich kolegów. Poirytowana nauczycielka wreszcie nie wytrzymała:
Tak. Wiem, że wy cały czas olewacie geografię, ale naprawdę chcę dla was dobrze. Zrozumcie, przecież korzystanie z mapy to podstawa. Wystarczy trochę pomyśleć. Gdy nie patrzycie w atlasy ani na mapę, to jak możecie słuchać moich poleceń? Włóżcie w to trochę wysiłku, bardzo was proszę.
Nie byliśmy na nią źli. Miała przecież pełne prawo nas pytać. Tyle, że, choć to może zabrzmi głupio, zrobiło nam się jej żal. Może się to wydaje dziwne, ale ma ona taki charakter, że naprawdę widać, jak się męczy, gdy ktoś celowo jej dokucza. Nie jest „twarda” jak inne nauczycielki. I za to... ją cenimy. Jest dla nas bardziej ludzka, mimo, że czasem (jak np. dzisiaj) się rozkleja. Powiem szczerze, że jej dzisiejsza wypowiedź zrobiła na niektórych większe wrażenie, niż niejeden krzyk lub groźba. Przy okazji zapowiedziała nam kartkówkę na przyszły tydzień. Zresztą nie tylko ona. Z muzyki, plastyki, polskiego, angielskiego i fizyki również.
A propos fizyki, wczorajsza lekcja minęła bardzo dobrze. Wbrew naszym obawom, nie pytał z tego zadania, a nawet zrobił je na tablicy. Niestety, dużo gorzej już z tym, że na piątek zapowiedział z tego sprawdzian i dał nam jako prace domową podobne ćwiczenie. Następną lekcję mieliśmy wolną (okienko), więc niektórzy zaczęli je rozwiązywać. Przeżyłem lekkie załamanie, gdy zobaczyłem, że mi przyspieszenie wyszło 0,8, Tomkowi 2,5, Bernadecie 1,6 a Mariuszowi... 18. To, że gdy cztery osoby rozwiązują niezależnie to samo zadanie, i każdemu wychodzi co innego, nie wróży chyba nic dobrego. Jak jednak będzie na sprawdzianie? Pożyjemy, zobaczymy...