SYGNAŁ
Kontynuacja naszym potyczek ze Zrętkowską miała miejsce wczoraj na lekcji religii. Zamiast księdza lekcję prowadził dyrektor. Wypytał nas o stosunki z wychowawczynią i komentował wszystkie argumenty ze słynnej „czarnej listy”. Na koniec powiedział, że jeszcze w ciągu tego tygodnia przeprowadzi hospitację na języku polskim. Tymczasem wyszła na jaw jeszcze jedna brudna sprawa. Otóż w piątek, czyli dzień po naszej kłótni, równoległa klasa IIIb dostała... 10 piątek za aktywność! W dodatku z TEGO SAMEGO procesu sądowego Kreon - Antygona, za który my nie dostaliśmy nawet plusa! To była ewidentna korupcja, bowiem kwadrans po postawieniu tych ocen do sali wkroczył dyrektor i zapytał się ich, co sądzą o metodach pracy Zrętkowskiej. Jak myślicie, co odpowiedzieli, gdy chwilę wcześniej dostali bardzo dobre oceny i pozytywne uwagi? Oczywiście powiedzieli, że większych zastrzeżeń nie mają, że podoba im się sposób oceniania pracy uczniów, że polonistka to bardzo sympatyczna osoba. ZDRAJCY!
Teraz, dla równowagi, opowiem historię z dnia dzisiejszego. Otóż dzisiaj na dużej przerwie do naszej paczki podszedł Bartek K. z IIIb. Chwalił się, że przez całą lekcję puszczał sygnały Halinie Kaczce (to nasza nauczycielka chemii i germanistka zarazem). Mówił, że o mało co nie dostała szału, ale na szczęście nie wiedziała, kto to robi, bo numer był zastrzeżony. Powiedział też, że na następnej lekcji weźmie się za Agnieszkę Serafin (nauczycielkę angielskiego)...
Gdy zadzwonił dzwonek oznajmujący koniec przerwy, spokojnie weszliśmy do sali matematycznej gotowi na kolejną porcję obliczeń, statystyk, wykresów i zadań. Gdzieś w połowie lekcji do klasy weszła wściekła (!) Serafin i poprosiła mnie na chwilę. Byłem zdezorientowany i przerażony, bo nie miałem zielonego pojęcia, czego może ode mnie chcieć. Powiedziała:
- Kamil, słuchaj. Gadaj, kto ma mój numer, bo mnie zaraz szlag jasny trafi. Przecież dałam tobie i Mariuszowi numer mojej komórki i prosiłam o poufność. Teraz ktoś puścił mi już 18 sygnałów i cały czas się wyłącza. Nie wiesz, kto jeszcze może mieć mój numer?
- Naprawdę nie mam zielonego pojęcia. Na sto procent ani ja, ani Mariusz nie podał nikomu Pani numeru. Nie zna go nikt oprócz nas dwóch, a nie zapisywaliśmy go w książkach telefonicznych komórek. Nie mamy z tym nic wspólnego.
- Ale przecież musicie wiedzieć, kto to cały czas robi. Skąd u licha jakiś [cenzura] ma mój numer? Akurat czekam na ważny telefon służbowy, a jak linia będzie cały czas zajęta, to się nikt nie dodzwoni. Proszę was bardzo, jeśli wiecie, kto to, powiedzcie mi.
- Mogę pani powiedzieć jedynie moje przypuszczenia. Może to być Bartek K., bo dużo dzisiaj bawił się swoim telefonem. Ale nie jestem tego pewien. To są tylko podejrzenia moje i Mariusza.
- Dobrze. W takim razie bardzo dziękuję. Dam wam jeszcze dzisiaj znać, jak sytuacja.
Mnie to [cenzura] obchodzi. Może mnie i Mariusza Bartek uznać za kapusiów czy donosicieli. Ale zdecydowanie bezpieczniejsze jest wydanie tego debila niż narażenie się na jej gniew. Serafin naprawdę jest miłą babką, a ten kretyn cały czas katuje ją jakimiś sygnałami. Sam przegiął pałę, więc teraz niech się broni. Bo to naprawdę nie nasza wina, że skądś skombinował jej numer. Musimy się bronić, bo jeśli anglistka straci do nas zaufanie, to [cenzura] zbita. Ona jest nam bardzo potrzebna.
Pod koniec którejś z następnych przerw podeszła do nas anglistka i powiedziała:
Już sprawa załatwiona. Przepraszam was bardzo; mieliście rację. To ten [cenzura] K. z trzeciej B. Dyrektor się nim zajął, więc sprawa załatwiona. Wszystko jest w porządku.
Nie obchodzi mnie, czy postąpiliśmy dobrze, czy źle. Historia to oceni.