TEMPUS FUGIT
Wczoraj dowiedziałem się bardzo ciekawej rzeczy. Moja nauczycielka matematyki ze szkoły podstawowej pytała się podobno, jak mi się powodzi i jak żyję, jak sobie radżę w gimnazjum.
To miłe, że po tych trzech latach spędzonych zupełnie gdzie indziej, ktoś jeszcze chce utrzymywać kontakty. Chyba w najbliższym czasie będę musiał wpaść do mojej dawnej podstawówki i pogadać z nauczycielami. Duże się przez ten czas zmieniło. Moja wychowawczyni jest obecnie na urlopie macierzyńskim. Jedynie matematyczka zajmuje się tym, czym wcześniej – biciem rekordów w sapera. To była jedyna sprawnie działająca na naszych komputerach gra, więc tłukliśmy w nią cały czas; od świtu do nocy. Nieraz potrafiłem spędzić przy komputerze pięć godzin, byle tylko pobić rekord ustanowiony przez innego nauczyciela. To była prawdziwa rywalizacja.
A propos – mieliśmy przez ostatnie 2 lata gimnazjum bardzo fajnego w-fistę. Gość był po prostu super. Przede wszystkim dlatego, że to był człowiek. Nie nauczyciel. Człowiek. Bo należy pamiętać, że NIGDY nauczyciel ≠ człowiek! Niestety w tym roku nie przedłużył umowy i już go nie widzimy. Wypadałoby go odwiedzić przed świętami... Tym bardziej, ze wiemy, gdzie mieszka. Tęsknią za nim zwłaszcza dziewczyny, gdyż facet, który ich teraz uczy jest okropny. A ja się z tym zgadzam! Parę razy mieliśmy z nim zastępstwo za dyrektora i on jest po prostu KOSZMARNY! Nie będę wymieniać, dlaczego. To dłuuuuuuga historia...
Tempus fugit...