Czas pogardy
Im bliżej do jesieni, tym życie nabiera tempa. Coraz więcej spraw na głowie, coraz więcej rzeczy do zrobienia. Wreszcie – coraz więcej obowiązków. Niezłe przygotowanie do roku akademickiego. Jest trochę ciężko, ale nie ma na co narzekać, zwłaszcza, że przez trzy lata liceum też nie było lekko. Tylko zbyt długie wakacje sprawiają, że łatwo odzwyczajam się od nieprzespanych nocy i wyeksploatowanych do granic możliwości dni.
Przedwczoraj zobaczyłem mieszkanie, w którym spędzę najbliższe kilka, jeśli nie kilkanaście miesięcy. A konkretnie w jednym z pokojów tego mieszkania, gdyż w drugim czas spędza właścicielka. Nie jest to może rewelacyjny układ, ale land lady jest w porządku, zatem problemów większych być nie powinno. A o mniejszych nie ma co pisać, ponieważ zawsze pojawiają się, prędzej czy później. Poza tym wynajęty pokój ma jeszcze jedną zaletę – trudno by mi było znaleźć zakwaterowanie w Warszawie za 600 zł miesięcznie (w tym liczniki!), w miejscu, z którego dojazd do uniwersytetu zajmuje około godziny. Tak więc jakże istotne zalety przeważyły nad wadami, skutkiem czego 16-go września zmieniam miejsce zamieszkania na pobyt czasowy :)
Pojutrze natomiast rozpoczynam szkolenie praktyczne z nauki jazdy. Masakra w najbardziej pierwotnej tego słowa postaci. Zapytacie pewnie dlaczego; otóż – ja nie umiem jeździć :P oczywiście, odpowiecie, ale od tego jest nauka jazdy, aby się nauczyć prowadzenia samochodu. Jak do tej pory moja nauka jazdy skończyła się na skasowaniu drzewka w ogrodzie taty, kiedy próbował nauczyć mnie skręcania (przecież to banalne, ale jak widać, nie dla mnie). Od tamtej pory mój kontakt z pojazdem silnikowym ogranicza się do otworzenia drzwi od strony pasażera, wejścia, zapięcia pasów, jazdy, zwolnienia pasów, wyjścia z auta. Ale do czasu (a dokładnie, do poniedziałku, do 10:00 rano czasu urzędowego). Jedyne pocieszenie mam w tym, że jeżeli przejadę kogoś lub coś podczas kursu, to odpowiedzialność (prawną i finansową) ponosi mój instruktor. Więc do więzienia nie pójdę ;)
Cytat na dziś:
Strzyg, wiwern, endriag i wilkołaków wkrótce nie będzie na świecie. A skurwysyny będą zawsze.
Andrzej Sapkowski, Czas pogardy