PREZERWATYWA CZY GUMKA RECEPTURKA?
Dzisiaj w szkole Tomek (jak pamiętacie, mój „adwokat” z poniedziałkowego procesu) powiedział mi bardzo śmieszną i zabawną historię, w której zresztą brał czynny udział. Rzecz działa się wczoraj o 8:00.
Otóż z samego rana, jeszcze przed naszą pierwszą lekcją, wybrał się do pobliskiej hurtowni papierniczej w celu zakupienia materiałów niezbędnych do naszej debaty (przygotowujemy debatę historyczną pod hasłem „Polskie powstania narodowe wyrazem niedojrzałości politycznej Polaków”). Potrzebny był duży kolorowy karton i dużo (około 30) gumek recepturek do stworzenia pewnej instalacji. Ale nie będę opowiadał wszystkiego. Oto przybliżony zapis jego rozmowy z ekspedientką:
TOMEK: Dzień dobry. Poproszę trzy kartony A3, najlepiej żółte albo pomarańczowe.
SPRZEDAWCZYNI: Proszę. Razem ileśtam złotych, ileśtam groszy. Coś jeszcze?
TOMEK: Tak. Dwie koszulki foliowe A4 i 6 A5.
SPRZEDAWCZYNI: Już podaję. Dalej?
TOMEK: Czy ma pani... 32 gumki ... takie rozciągające się...?
SPRZEDAWCZYNI: Eee... to chyba powinien pan zaopatrzyć się w aptece...
TOMEK: Nie! Ja nie o takich! Chodziło mi o gumki recepturki! Do zwijania kartonów...
SPRZEDAWCZYNI: Yyy... przepraszam pana bardzo, tak, już podaję... Razem ileśtam złotych ileśtam groszy... To wszystko?
TOMEK: Tak. Dziękuję.
Cóż, historia nader zabawna, zważając na to, że Tomek ma 15 lat więc gumki inne niż recepturki raczej mu nie są potrzebne... Ekspedientka wygłupiła się, nie ma co. Tylko na dodatek narobiła niepotrzebnego wstydu Tomkowi, który Bogu ducha winny chciał jedynie zaopatrzyć się w niezbędne materiały biurowe. Ciekawe, co sobie pomyślała? Może, że jej klient lubi eksperymentować i potrzebuje towaru na każdy dzień miesiąca? Zainteresowany uważa, że najlepiej pozostawić sprawę (i zachowanie kasjerki) bez komentarza...