Szaleństwa. Moje. Marty. Nasze.
Trzy lata temu musiałem zdecydować o profilu klasy, do której pójdę w liceum. A teraz okazuje się, że kierunek studiów, który mi najbardziej odpowiadał został zamieniony na studia trzyletnie licencjackie z dwuletnimi studiami uzupełniającymi (wcześniej były to pięcioletnie stacjonarne studia magisterskie). Nie powiem, żeby mi odpowiadało cos takiego. Wręcz przeciwnie – jestem wściekły, że powiedzieli nam o tym rychło w czas, kiedy większość osób ma już mniej więcej obrany kierunek dalszej edukacji. Spędziłem dzisiaj pięć godzin na przeglądaniu stron większości polskich uniwersytetów (tych liczących się) i uczelni wyższych, w poszukiwaniu pięcioletnich studiów magisterskich na kierunku, który mnie interesuje. Niestety, takie studia nie istnieją – są albo licencjackie, albo realizowane w trybie wieczorowym/zaocznym/eksternistycznym. Paranoja! Jeżeli kierunek sprawił mi dużo problemów, to o specjalności wolę nie pisać. Rok temu trzy uczelnie w Polsce realizowały specjalność, którą chciałem wybrać na interesującym mnie kierunku studiów. Teraz nie znalazłem żadnej oficjalnie, jedną – nieoficjalnie.