Po prostu moje życie, moje pasje, moje namiętności...
Jeśli ktoś chce, to zobaczy bloga niezaleznie od tego, co tutaj napiszę. A jeżeli ktoś nie ma ochoty wejść, to bez względu na to, co tutaj napiszę i tak mnie nie odwiedzi :)
Napiszę naprawdę krótko, ponieważ nie mam niestety czasu na rozbudowaną notatkę. Zaczął się rok szkolny, więc znowu zaczęła się ciężka, nawet najcięższa dotychczas, praca. Wprawdzie wymiar godzin to teoretycznie 29/tydzień, ale dochodzą jeszcze fakultety (we wtorek do późnego popołudnia, więc jest ciężko z powrotem) oraz zajęcia dodatkowe, powtórki, itp. Po prostu masakra.
Dzisiaj obejrzałem rewelacyjny film „efekt motyla”, który pożyczył mi Tomek dobre kilka tygodni temu. Scenariusz jest świetny chociaż zakończenie przygnębia – główny bohater pragnie uchronić swoją dziewczynę przed śmiercią, jednak im bardziej stara się (wracając do przeszłości i zmieniając kluczowe w niej wydarzenia), tym bardziej niszczy życie swoje i osób mu najbliższych. Końcowy morał filmu jest taki, iż aby ochronić ukochaną osobę, bohater musi się od niej odsunąć. Tylko wtedy nie będzie stanowił dla niej zagrożenia.
No tak, szalone dni za sobą już mam Pełne pułapek wędrówki kocie Leżenie na ulicy wpatrywanie się w gwiazdy Kradzione mleko i nieprzespane noce Ognisko z tobą i ten pierwszy raz I pierwsze łzy i dotyk samotności Boża obecność gdy było źle Niepokój w sercu i zazdrość z miłości To wszystko przydarzyło się właśnie mnie
Pamiętam prawie wszystkie lane poniedziałki Kłopoty w szkole i huczne urodziny Zbyt wczesny powrót rodziców gdy spaliśmy razem Czy pamiętasz ich miny Wiem, ktoś już kiedyś śpiewał Niestety już go wśród nas nie ma Gdzie są wszyscy moi przyjaciele Wspomnienia to przecież tak niewiele
Spoglądam czasem w lustro Czy jestem jeszcze tam Dlaczego komplikuję sobie całe życie Przecież im mniej posiadam, tym więcej mam
A teraz tylko gonitwa za szmalem I nieprzespane noce w obawie o jutro Ile jesteś wart od życia dostaniesz Niepotrzebny bagaż zmartwień oraz smutków Czasem warto zostawić to wszystko Leżeć na ulicy, wpatrywać się w niebo Wspominać dni gdy było się wariatem Nawet mądrzy ludzie robią czasem coś głupiego
Stało się - w końcu nadszedł czas powrotu do szkoły. Obecny rok szkolny będzie moim ostatnim, trzeba więc się naprawdę postarać, aby był naprawdę na wysokim poziomie :) Pytanie tylko, czy wszyscy inni też dołożą wszelkich starań, aby te ostatnie dziewięć miesięcy wykorzystać najlepiej, jak się da. Na to jednak ja nie mam żadnego wpływu.
To były udane wakacje. Wprawdzie często nie dopisywała nam pogoda, ani też nie mogliśmy przeprowadzić obserwacji z prawdziwego zdarzenia (jak to miało miejsce rok wcześniej podczas jednego z naszych projektów naukowych), niemniej naprawdę wspaniałym był fakt, że w ciągu całych wakacji mogliśmy kilka razy spotkać się w gronie przyjaciół, porozmawiać, obejrzeć jakiś fajny film czy wyjść wieczorem na zewnątrz i obserwować Księżyc oświetlający daleki horyzont przed nami. Dla mnie niezwykle ważna była możliwość spotkań z Martą, i to zarówno tych podczas obserwacji, jak i wspólnych wyjść do kina czy wreszcie niedawnego wyjazdu do Warszawy. Spędziliśmy wiele cudownych chwil, które na długo pozostaną w pamięci. Z pewnością wystarczająco długo, aby mogły je uzupełnić wspomnienia z przyszłorocznego wyjazdu.
Mimo, iż w domu czuję się najlepiej i nie zawsze mam ochotę na podróżowanie, to jednak koniec końców lubię się włóczyć. Mijające wakacje zakończyłem właśnie wyjazdem, co okazało się bardzo dobrym pomysłem - dzięki temu jeszcze świeże wspomnienia wystarczą, aby dodać mi energii na kilka pierwszych tygodni nauki - akurat tych najgorszych, ponieważ wraz ze zrywaniem kolejnych kartek z kalendarza, podświadomie coraz bardziej dostosowujemy się do szkolnej rzeczywistości i czujemy sie w niej coraz lepiej. Niezmiernie istotnym faktem jest też znaczne skrócenie trwania tego roku szkolnego. Mamy tylko osiem miesięcy nauki, po których (i po maturze w dziewiątym miesiącu, oczywiście) do października musimy się martwić jedynie o wyniki rekrutacji.
Wczoraj przeczytałem pierwszą część znakomitej trylogii fantasy autorstwa Gartha Nixa - Sabriel, Lirael, Abhorsen. Dwie następujące po niej części wpadły mi w ręce już dawno, jedna chyba nawet rok temu, lecz dopiero teraz udało mi się zakupić całą trylogię i móc przeczytać wszystkie trzy tomy we właściwej kolejności. Wczoraj do wpół do czwartej nad ranem czytałem Sabriel, dzisiaj pochłaniam Lirael, ale na pewno nie dokończę jej, gdyż przecież musze się wyspać przed jutrzejszą inauguracją roku szkolnego 2007/2008. Ale nie muszę się spieszyć - książki będą cierpliwie czekać na półce...Ponieważ teraz większość mojego czasu zajmie nauka, wpisy na blogu mogą pojawiać się znacznie rzadziej.
”Czy idący wybiera drogę, czy droga idącego?”
Garth Nix, „Sabriel”
Wczoraj wróciłem z czterodniowego wyjazdu z Martą do stolicy naszego wspaniałego i olśniewającego państwa [>>miejsce na ironię<<]. Nie będę opisywał szczegółów wyjazdu, gdyż nie jest to ani właściwa pora, ani właściwe miejsce. Było naprawdę bardzo, bardzo, bardzo fajnie.
Dzisiaj natomiast musiałem pojechać do szpitala z powodu problemów z nogą (od ponad dwóch miesięcy nie mogę wyleczyć paskudnego zastrzału). Na początku było jeszcze znośnie, lecz teraz nie mogę chodzić - jedynie kuśtykam, stawiając ciężar ciała na pięcie. W dodatku zastrzał coraz częściej krwawił i trzeba było coś z tym zrobić. Zostałem bardzo fachowo przyjęty przez praktycznego lekarza, który raz, dwa zrobił z nogą co trzeba. Z opatrunkiem i zwolnieniem zostałem wypisany do domu. Poza tym dostałem jeszcze parę antybiotyków. I jazda.
Naszła mnie dzisiaj pewna refleksja. Mogę chyba uważać się za człowieka szczęśliwego. Oczywiście nie znaczy to, że jestem w pełni zadowolony ze wszystkiego w moim życiu, jednak wiem, że taki moment nie nastąpi nigdy. Dlatego trzeba także uczyć się cieszyć tym, co mamy obecnie - Chwytaj dzień, jak najmniej ufając przyszłości. Jak każdy, także i ja mam swoje małe i większe marzenia, chciałbym bardzo, żeby się spełniły. Jednak moje największe marzenie już się spełniło w dużej części... I nawet, gdyby pozostałe miały na zawsze pozostać marzeniami, będę szczęśliwy, jeśli tylko to jedyne największe marzenie spełni się do końca, lub chociaż pozostanie spełnione w obecnej części.
A Anioły są wokoło. Patrzą, przed miłością chylą czoło.
Wilki - „Ja ogień, ty woda” Od początku zawsze inni Jak korzeń i drzewa i lot ptaka I me serce bije w nas Jednak los nam ręce splata Dotyk czyni cuda I dlatego tu jesienny mój schron Tu, tu zimowy mój dom
Ja ogień, Ty woda Ja ogień, Ty woda Ja ogień, Ty woda Ja ogień, Ty woda
Ci, co patrzą gdzieś z daleka Prawdy nie chcą znać Rację pragną mieć I we mgle odnajdę zawsze Ślady Twoich stóp Myśli Twojej szum Tu jesienny mój schron Tu, tu zimowy mój dom
Ja ogień, Ty woda Ja ogień, Ty woda Ja ogień, Ty woda Ja ogień, Ty woda
De Su - „Kto wie...” Bo kiedy miasto na święta się stroi Niejeden z nas o przyszłość się boi Niejeden z nas w marzenia ucieka Wierząc że spełnienie gdzieś czeka
A kto wie czy za rogiem Nie stoją Anioł z Bogiem I warto mieć marzenia Doczekać ich spełnienia A kto wie czy za rogiem Nie stoją Anioł z Bogiem Nie obserwują zdarzeń I nie spełniają marzeń Kto wie, kto wie?
Niejeden z nas czasami robi jakiś błąd Czasem się zdarza dwa razy pod rząd Ufa tym co nie warci ufania Kocha tych co nie warci kochania
A kto wie..
Jeśli zrobisz ten właściwy krok Zanim znów upłynie życia rok To wszystko będzie tak jak trzeba Z udziałem lub bez udziału nieba
A kto wie..
(Słowa tych dwóch piosenek są dzisiejszym cytatem)