• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

•••:: My love, my story, my passions... It's just my life - the Lupus' blog ::•••

Po prostu moje życie, moje pasje, moje namiętności... Jeśli ktoś chce, to zobaczy bloga niezaleznie od tego, co tutaj napiszę. A jeżeli ktoś nie ma ochoty wejść, to bez względu na to, co tutaj napiszę i tak mnie nie odwiedzi :)

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Kategorie postów

  • multimedia (2)
  • specjalne (5)
  • życie (49)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Marzec 2011
  • Styczeń 2011
  • Październik 2010
  • Sierpień 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Maj 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Archiwum październik 2004, strona 3

< 1 2 3 4 >

MASAKRA

Dzisiejszy dzień określę krótko: masakra. Nie było źle. Było koszmarnie. A zaczęło się tak niewinnie...

 

Na poprzedniej lekcji niemieckiego mieliśmy czytankę. Germanistka kazała nam wynotować z niej nieznane słówka. Ponieważ był to trudny tekst, wypisaliśmy... 45 nieznanych zwrotów i słówek. Ona nam je jak najbardziej przetłumaczyła i... kazała obowiązkowo nauczyć się na następną lekcję (czyli dzisiaj). Wyobrażacie sobie? Wykuć na pamięć 45 zwrotów? Dalej wszystko było do przewidzenia. Nasza klasa liczy 22 osoby, z czego aż 19 zgłosiło dzisiaj nieprzygotowanie. Pozostałe trzy tez by tak postąpiły, tyle, że wyczerpał się im już limit na cały pierwszy semestr. W związku z takim totalnym pogromem nauczycielka była tak wspaniałomyślna, jak to się określiła, że odpuściła nam tym razem i przełoży to na jakiś późniejszy termin. Wspaniale.

 

Potem było już tylko gorzej. Na biologii mieliśmy kartkówkę z ekologii i prawa minimum. Na szczęście były to łatwe zagadnienia, więc się jakoś uratowałem.  Potem przyszły jednak dwie lekcje polskiego.

 

Na pierwszej Zrętkowska przyczepiła się do tego, że 15 z 22 osób nie miało noty biograficznej na temat jednego poety. To ją tak poirytowało, że zrobiła nam niezapowiedzianą kartkówkę z 3 ostatnich lekcji. Pisania było na kwadrans, my musieliśmy się wyrobić w osiem minut, bo tyle czasu łaskawie na to przydzieliła. Zauważyłem, że gdy mówiła do klasy, nie miała nawet odwagi spojrzeć nam w oczy, tylko patrzyła się w podłogę. Dobrze wiedziała, że gdyby napotkała czyjeś spojrzenie, spaliłaby się na cegłę. Po kilku minutach agonii zebrała kartki oświadczając, że jeśli tak duże braki pracy domowej będą się powtarzać, to co lekcję możemy się spodziewać czegoś podobnego. Super.

 

Druga godzina zaczęła się bardzo drętwo. Nikt nie wyrywał się do odpowiedzi (mieliśmy interpretację wiersza K. Baczyńskiego), więc postanowiła ożywić atmosferę:

 

Dobrze! Jak wy mi, tak i ja wam. Myślałam, że poprzednia lekcja was czegoś nauczyła. Niestety. Wyciągamy karteczki! Jak tak chcecie, to macie kartkówkę że środków artystycznego wyrazu zawartych w utworze. No, dalej! Jeszcze nie chce się wam pracować? Macie pięć minut?! Do roboty!

 

Myślałem, że zaraz popełnię morderstwo. Dwie kartkówki na tym samym przedmiocie w jeden dzień to już chyba lekka PRZESADA. Czy tylko dlatego, że polonistka to idiotka, musimy znosić te męczarnie? Kto jest w stanie napisać trzy kartkówki od razu na początku tygodnia? Dobrze chociaż, że niemiecki ostatecznie się upiekł. A gdzie prawa ucznia? I to w dodatku łamane przez wychowawczynię.

 

Zrętkowska jeszcze nie wie, ale zamierzamy się jej za to odpłacić. Niezależnie, czy kartkówki będą na każdej lekcji, czy nie. Taka prowokacja to wypowiadanie wojny. Chce wojny? To będzie ją miała. I my się o to postaramy. Choćby za wszelką cenę. Honor ponad wszystko!

 

04 października 2004   Dodaj komentarz

DEADALIVE

Dzisiaj jest wielki dzień! Po ponad dwumiesięcznych zmaganiach udało mi się ściągnąć cały 112 megabajtowy plik. Łączę się z internetem przez modem, więc to nie lada osiągnięcie.

 

Jestem wielbicielem serialu „Z Archiwum X”, dlatego postanowiłem wejść na stronę, z której można pobrać najciekawsze odcinki. Niestety, każdy ma ponad 100 megabajtów, a moje wolne połączenie modemowe nie zapewnia pełnego komfortu obsługi. Od czego jednak zapał i silna wola? ;-) Od końca sierpnia do dnia wczorajszego przy (prawie) każdej okazji, gdy łączyłem się z internetem uruchamiałem GetRighta by pobrać chociaż kilkaset kilobajtów. Początkowo, gdy wskaźnik wykonania operacji wynosił np. 3% chciało mi się płakać. Z każdym tygodniem było już jednak coraz lepiej. 14%, 27%, 48%; gdy liczba przekroczyła 80% już zacząłem się cieszyć.

 

Dzisiaj rano wreszcie udało się. Plik został ściągnięty i zapisany na dysku, a ja mogłem cieszyć się DeadAlivem (8x15) w pełnej krasie. No, może nie w pełnej, bo rozdzielczość nie była zbyt dobra. Już przymierzam się do następnego odcinka.

 

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego wspomniałem o tym w swoim blogu? Cóż, nie mam wyraźnego powodu. Może po prostu cieszę się, że modem nie spalił się z nadmiaru informacji? J To naprawdę cud, że na moich ledwo żywych łączach dało się dokonać czegoś takiego. Przybyłem. Zobaczyłem. Ściągnąłem.

03 października 2004   Komentarze (1)

KRADZIEŻE

W naszym gimnazjum znów zaczęła się plaga kradzieży. Na początku tego tygodnia ktoś ukradł jednemu uczniowi... długopis. Nie byłoby tyle hałasu, gdyby długopis nie miał wbudowanej... lampki UV. Służyła ona zapewne do ściągania na lekcjach, gdyż przeglądałem witrynę, gdzie można było kupić do tego niewidzialny tusz, ukazujący się tylko pod promieniami ultrafioletowymi. Dla zainteresowanych podaję adres www.sciaga-uv.pl .

 

Druga kradzież była zuchwalsza i... śmieszniejsza. W piątek na pierwszej godzinie dowiedzieliśmy się, że Baśce Ch. z naszej klasy ktoś zwinął... buty. Tak się złożyło, że o całym zajściu wiedzieliśmy dużo więcej od niej.

 

Otóż wczoraj naszymi ostatnimi godzinami były dwa w-fy, na których można było poprawić zaliczenie biegu na 1 km. Jeszcze na przerwie przed lekcją Darek S. z b-klasy (nazwisko oczywiście pominę) pytał się wszystkich, czy ktoś nie może mu pożyczyć... butów. Chciał grać w piłkę, ale nie miał trampek, więc... poszedł do szatni i zwinął pierwsze lepsze, które na niego pasowały. Traf chciał, że należały akurat do Baśki.

 

Najśmieszniejsze jest jednak to, że w tym momencie Bartek K. zrobił mu zdjęcie aparatem wbudowanym w komórkę. Tak się złożyło, że Tomek T. wziął wtedy do szkoły telefon przeznaczony na sprzedaż – Siemensa MC60 właśnie z działającym aparatem. Tym sposobem nie dość, że [prawie] cała szkoła wiedziała, kto jest złodziejem, to jeszcze dysponowaliśmy jego zdjęciem. W pewnym momencie nawet chcieliśmy przesłać je dyrektorowi MMS-em ze stosownym komentarzem, lecz niestety jego telefon nie obsługuje tej technologii L A szkoda. Ubaw byłby po pachy... J

 

Gorzej było jednak w piątek na ostatniej godzinie. Wtedy dyrektor przeszedł po klasach i powiedział, że jeśli w ciągu piętnastu minut (tyle czasu zostało do zakończenia lekcji) buty się nie znajdą, zostanie odwołana sobotnia dyskoteka z okazji dnia chłopaka. Mi osobiście było to obojętne, bo i tak nie wybierałem się na nią, lecz sporo osób, (w tym, jak na ironię, Baśka), bardzo chciało tej dyskoteki. Rozpoczęła się więc gorączkowa akcja ujawniania sprawcy (mimo, że większość gimnazjum już wiedziała, kto to zrobił) i próba ratowania zabawy. Wreszcie, po kilkunastu minutach ciągłych telefonów i rozmów i nauczycielami, Baśka wynegocjowała dyskotekę.

 

To nie koniec kłopotów. Okazało się, że wciąż brakuje jednego nauczyciela jako opiekuna. Ponieważ na tej lekcji mieliśmy religię, samorząd klasowy poprosił o to... księdza. Ciekawe; bardzo ciekawe. Co, jak co, ale jeszcze księdza na dyskotece to nie widziałem. Chyba, że może będzie spowiadać albo udzielać komunii? Pomysł spalił na panewce – ksiądz się nie zgodził.

 

Drugim nauczycielem przeznaczonym do „przemaglowania” była Zrętkowska, nasza wychowawczyni. Ona jednak nie tylko nie zgodziła się, lecz specjalnie przyszła na naszą następna lekcję (historię) i wygarnęła swoje żale:

 

 - Absolutnie nie życzę sobie takiego zachowania z waszej strony! Jesteście nieodpowiedzialni i niepoważni, wmawiając mi coś, czego nie powiedziałam! Nigdy nie mówiłam, że zgadzam się być opiekunem na dyskotece i tego nie powiem. Tak w ogóle powinnam wyciągnąć konsekwencje w stosunku do samorządu uczniowskiego za cos takiego, ale nie chce mi się robić afery. Nie płacą mi za dodatkowe godziny w szkole więc jakim prawem mam siedzieć tu nie wiadomo dlaczego na waszej zabawie? W szkole jest ponad 20 nauczycieli i wybierzcie sobie kogoś innego, a mi proszę nie zawracać więcej głowy (...)

 

Wyobrażacie sobie coś takiego?! Żeby taka jędza (to i tak zbyt łagodnie określenie) śmiała krzyczeć tak na lekcji innego nauczyciela? Ona nie mówiła tego normalnym tonem, lecz darła się na nas. Nie wiem, czy w ogóle wykazuje jakieś elementarne cechy logicznego rozumowania, ale chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że ABSOLUTNIE NIKT z naszej klasy nie bierze udział w organizacji dyskoteki ani tym bardziej ABSOLUTNIE NIKT z naszej klasy nie poszukiwał opiekunów! Z jakiej więc racji wydarła się właśnie na nas? Gdyby nie toczyła piany, tylko zapytała się dyrektora, to usłyszałaby, że za organizację zabawy odpowiedzialna jest IIIb, NIE IIIa. Cóż, widocznie niektórym  powinni mierzyć IQ przed wydaniem pozwolenia na nauczanie w szkole...

 

02 października 2004   Komentarze (3)
< 1 2 3 4 >
Lupus | Blogi