W ciągu ostatnich dwóch dni zdarzyło się naprawdę bardzo wiele. Niestety w negatywnym sensie. Zacznijmy od tego, że wczoraj pierwszą lekcją był język polski. Zrętkowska jak zawsze punktualnie weszła do klasy i zajęła miejsce za biurkiem, po czym rozpoczęła standardowy przynudzający wykład – oczywiście ciąg dalszy „Antygony”. Aha – werdykt był następujący: Kreon (czyli ja) wygrałem, gdyż Antygona miała „moralnie rację, lecz nie potrafiła odpowiednio przygotować swoich argumentów”; poza tym sąd radził, żeby „Antygonę zabić na miejscu, a Kreona wysłać na badania psychiatryczne”. Pasjonujące. Ale wracajmy już do tematu...
Tak więc, wczorajsza lekcja niczym nie różniła się od jakiejkolwiek innej. Polonistka jak zwykle gadała, a my jak zwykle staraliśmy się udawać, że jej słuchamy. Na koniec wynikła jednak pewna dyskusja pomiędzy Dawidem Małym, a nauczycielką. On chciał, byśmy jeszcze tego samego dnia (czwartek) poszli na cmentarz pozapalać znicze. Ona kategorycznie wolała, byśmy zrobili dwa polskie, a dopiero następnego dnia (czyli dzisiaj) zdecydowała się przełożyć nam wychowawczą. Gdy to powiedziała, zaczęły się protesty całej klasy. Nikt nie chciał, by po raz kolejny przepadała nam lekcja wychowawcza. Zośka zaproponowała więc, by zrobić demokratyczne głosowanie: kto kiedy chce mieć wychowawczą. Razem 18 osób nie zgadzało się na drugi polski, a tylko 4 osoby wyraziły chęć odbycia kolejnej lekcji języka ojczystego. Czyli wynik był oczywiście przegłosowany na naszą korzyść. Zrętkowska jednak powiedziała :
Mam dosyć waszego zachowania! To przykład czystej nonszalancji! Nie zgadzam się na wychowawczą i koniec kropka! Póki co to ja jeszcze mam tu ostateczne zdanie i na cmentarz pójdziemy, kiedy ja będę chciała! Wszyscy zrozumieli?!
Tego już było za wiele. Może nas zanudzać, może gadać niewiadomo o czym, ale NIGDY NIE MOŻE NAS BEZKARNIE OBRAŻAĆ! Jak tylko zaczęła się przerwa Dawid Mały poszedł po rzecznika praw ucznia, dobrze Wam znaną Panią Celinę. Zaznaczam wyraźnie, że zrobił to sam, bez jakichkolwiek sugestii kogoś innego z naszej klasy. Zdziwiło nas trochę, że pani Celiny nie było przez całą przerwę. Kiedy wreszcie pokazała się na horyzoncie, zaprowadziła nas do sali i kazała uciszyć wszystkich gadających. W skrócie powiedziała, że gdy próbowała porozmawiać ze Zrętkowską, ta nakrzyczała na nią przy wszystkich nauczycielach, jakoby wtrącała się bezczelnie w nie swoje sprawy. To dopiero nas wku... żeby taka szmata Zrętkowska śmiała podnosić głos na najlepszego nauczyciela w tym gimnazjum? Podobno zaraz potem zaczęła płakać i oświadczyła, że do końca dnia nie chce się z nami widzieć.
Przyznam się szczerze, że zarówno mi, jak i większość osób z klasy było obojętne, jak zachowała się wychowawczyni. Nie jesteśmy przykładem znieczulicy, lecz tym razem to naprawdę nie była nasza wina, że nie poradziła sobie z własnymi problemami. W dodatku tak chamsko obrażając Celinę, która powiedziała nam, że prosi o rzetelne opinie na temat polonistki, bo musi z całego zajścia złożyć raport dyrektorowi. Prosi o rzetelne opinie? Więc przez całą godzinę każdy mówił, co mu leży na wątrobie odnoście zachowania i sposobu prowadzenia lekcji przez Zrętkowską. Na koniec rzecznik poradził nam, żebyśmy te wszystkie opinie spisali na kartce i podpisali się pod tym, a ona cos z tym zrobi (oczywiście nie dając tego wychowawczyni).
Ponieważ wczoraj nie mieliśmy już czasu, cały ten „list” napisaliśmy dzisiaj, od razu przed językiem polskim. Bez niedomówień, w pełni obiektywnie wypisaliśmy wszystkie kwestie, które uważamy za istotne, a których nie spełnia Zrętkowska. Celina poradziła nam, żeby plusy wypisać oddzielnie, minusy oddzielnie. Skończyło się na tym, że plusy zajmowały trzy linijki, a minusy... 1,5 strony! Gdy wszyscy się podpisali, zanieśliśmy to rzecznikowi.
Ale w końcu nadszedł pamiętny język polski. Zrętkowska zaczęła od wygarnięcia nam swoich żali:
Cos takiego jeszcze mnie z waszej strony nie spotkało. Najpierw w poniedziałek skarżycie, że źle przeprowadziłam lekcję, potem, że nie chcę wam zrobić wychowawczej. Powiedzcie mi, co mam zrobić bo absolutnie nie wiem, co się z wami dzieje. Co jest tego przyczyną?
To pojedyncze głosy z różnych kątów sali zaczęły mówić, co myślą o lekcjach prowadzonych przez Zrętkowską. Ona zaczęła się bronić, tłumacząc, że pojedyncze głosy nie mogą się wypowiadać za całą klasę. Na to Zośka odpowiedziała, że „wypowiedź całej klasy też mamy. Jeśli pani chce, możemy przynieść listę zarzutów podpisana przez całą klasę”. Zrętkowska poprosiła o nią, więc Zośka poszła do pani Celiny i po chwili wróciła z kartką w ręku. Gdy polonistka przeczytała wszystkie zarzuty, bardzo zbladła. Warto nadmienić, iż było tam m.in.:
· Notoryczne przekładanie lekcji wychowawczej kosztem języka polskiego
· Brak zrozumienia dla problemów uczniów, co zmusza nas do szukania pomocy u rzecznika praw ucznia lub pedagoga szkolnego
· Cynizm
· Nieprzyjazne, wręcz obraźliwe odnoszenie się do niektórych uczniów
· Nieudolność w prowadzeniu lekcji
· Kompletny brak organizacji
· Nie liczenie się z opinią całej klasy, nawet w przypadku jednomyślności
· Pobieżne tłumaczenie ważnych zagadnień, np. z gramatyki
· Niekompetencja
· Ograniczanie swobody wypowiadania się na lekcji
· Próby wpływania na osoby po ich krytyce prowadzonej lekcji
· Nie spełnianie wymogów, jakie podopieczni stawiają wychowawcy czy choćby zwykłemu nauczycielowi.
Przypominam, że są to jedynie wybrane zagadnienia. Wszystkie łącznie zajmowały 1,5 strony A4 przy pisaniu czcionką 10! Gdy Zrętkowska to przeczytała powiedziała, że czuje się obrażona i zastanowi się, czy nie poprosić dyrektora o anulowanie wychowawstwa naszej klasy. Nikt jej nie współczuł, natomiast dało się zauważyć liczne uśmiechy. Cóż, gdy nauczyciel sam sobie nie radzi z własnymi problemami, jaka jest wtedy jego rola jako wychowawcy klasy? Do Zrętkowskiej nie mamy zaufania. I ktoś tutaj musi ustąpić.
Nie ze złośliwości; nie z powodu wojny. Dlatego, że przestał spełniać kryteria, które są wymagane do GODNEGO reprezentowania zawodu nauczyciela.