• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

•••:: My love, my story, my passions... It's just my life - the Lupus' blog ::•••

Po prostu moje życie, moje pasje, moje namiętności... Jeśli ktoś chce, to zobaczy bloga niezaleznie od tego, co tutaj napiszę. A jeżeli ktoś nie ma ochoty wejść, to bez względu na to, co tutaj napiszę i tak mnie nie odwiedzi :)

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Kategorie postów

  • multimedia (2)
  • specjalne (5)
  • życie (49)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Astronomia
    • Astro Forum
    • Astronoce.pl
    • Astronomia.pl
  • Geografia i meteorologia
    • IMGW
    • Meteo ICM
  • Moje strony
    • Fotoblog
    • Vertiser's Video

Archiwum

  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Marzec 2011
  • Styczeń 2011
  • Październik 2010
  • Sierpień 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Maj 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Najnowsze wpisy, strona 13

< 1 2 ... 12 13 14 15 16 ... 45 46 >

Rękopisy nie płoną

Za dużo wspomnień i zbyt wielki zamęt w głowie, by się z nimi uporać. Nawet nie wiem, czy powinienem zapomnieć, czy też nie... Wszystko jest takie dziwne.

Te wspomnienia są częścią mnie, to dzięki nim jestem tym, kim jestem. Ale jednocześnie ich obecność sprawia, że chwilami ciężko jest mi opanować wzruszenie. Płakałem przy nich w duchu niezliczoną ilość razy, na zewnątrz nie roniąc ani jednej łzy. Wielokrotnie dzięki nim powstawałem z najgłębszego smutku, lecz także wpadałem w rozpacz. Jeśli wyrzeknę się tych wspomnień, stracę wszystko, co mi one dały. Zarówno Dobro i Zło, które ze sobą przyniosły.

Czy warto jest zapłacić taką cenę? Czy mogę pokonać smutek i nostalgię kosztem piękna i jedynej radości, jaką doświadczyłem w życiu? Czy w ogóle mam prawo, aby o tym decydować?

Czemu właśnie mnie postawiono przed koniecznością tego wyboru? Czym zasłużyłem sobie na taką nagrodę bądź karę, aby zadecydować? Wydaje mi się, że znam przynajmniej kilka osób, które byłyby lepiej przygotowane do podjęcia takiej decyzji. Lecz może dlatego, że nie jestem do tego gotowy, teraz muszę wybrać? Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia, która decyzja okaże się dobra, która zła.

Chyba przed dokonaniem wyboru muszę zajrzeć do kilku zbiorów moich notatek z ubiegłych lat. Mam przeczucie, że znajdę w nich odpowiedź na co najmniej jedno z pytań. Wprawdzie część zapisków trzeba będzie porządnie odkurzyć, lecz jak to mówił Behemot:

”Rękopisy nie płoną."

"Ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha."
Michaił Bułhakow, „Mistrz i Małgorzata”
12 września 2007   Komentarze (1)
rekopis  

Efekt motyla

Napiszę naprawdę krótko, ponieważ nie mam niestety czasu na rozbudowaną notatkę. Zaczął się rok szkolny, więc znowu zaczęła się ciężka, nawet najcięższa dotychczas, praca. Wprawdzie wymiar godzin to teoretycznie 29/tydzień, ale dochodzą jeszcze fakultety (we wtorek do późnego popołudnia, więc jest ciężko z powrotem) oraz zajęcia dodatkowe, powtórki, itp. Po prostu masakra.

Dzisiaj obejrzałem rewelacyjny film „efekt motyla”, który pożyczył mi Tomek dobre kilka tygodni temu. Scenariusz jest świetny chociaż zakończenie przygnębia – główny bohater pragnie uchronić swoją dziewczynę przed śmiercią, jednak im bardziej stara się (wracając do przeszłości i zmieniając kluczowe w niej wydarzenia), tym bardziej niszczy życie swoje i osób mu najbliższych. Końcowy morał filmu jest taki, iż aby ochronić ukochaną osobę, bohater musi się od niej odsunąć. Tylko wtedy nie będzie stanowił dla niej zagrożenia.

No tak, szalone dni za sobą już mam
Pełne pułapek wędrówki kocie
Leżenie na ulicy wpatrywanie się w gwiazdy
Kradzione mleko i nieprzespane noce
Ognisko z tobą i ten pierwszy raz
I pierwsze łzy i dotyk samotności
Boża obecność gdy było źle
Niepokój w sercu i zazdrość z miłości
To wszystko przydarzyło się właśnie mnie

Pamiętam prawie wszystkie lane poniedziałki
Kłopoty w szkole i huczne urodziny
Zbyt wczesny powrót rodziców gdy spaliśmy razem
Czy pamiętasz ich miny
Wiem, ktoś już kiedyś śpiewał
Niestety już go wśród nas nie ma
Gdzie są wszyscy moi przyjaciele
Wspomnienia to przecież tak niewiele

Spoglądam czasem w lustro
Czy jestem jeszcze tam
Dlaczego komplikuję sobie całe życie
Przecież im mniej posiadam, tym więcej mam

A teraz tylko gonitwa za szmalem
I nieprzespane noce w obawie o jutro
Ile jesteś wart od życia dostaniesz
Niepotrzebny bagaż zmartwień oraz smutków
Czasem warto zostawić to wszystko
Leżeć na ulicy, wpatrywać się w niebo
Wspominać dni gdy było się wariatem
Nawet mądrzy ludzie robią czasem coś głupiego

Łzy – „Tak niewiele”
09 września 2007   Komentarze (3)
efekt motyla  

Czy idący wybiera drogę, czy droga idącego?...

Stało się - w końcu nadszedł czas powrotu do szkoły. Obecny rok szkolny będzie moim ostatnim, trzeba więc się naprawdę postarać, aby był naprawdę na wysokim poziomie :) Pytanie tylko, czy wszyscy inni też dołożą wszelkich starań, aby te ostatnie dziewięć miesięcy wykorzystać najlepiej, jak się da. Na to jednak ja nie mam żadnego wpływu.

To były udane wakacje. Wprawdzie często nie dopisywała nam pogoda, ani też nie mogliśmy przeprowadzić obserwacji z prawdziwego zdarzenia (jak to miało miejsce rok wcześniej podczas jednego z naszych projektów naukowych), niemniej naprawdę wspaniałym był fakt, że w ciągu całych wakacji mogliśmy kilka razy spotkać się w gronie przyjaciół, porozmawiać, obejrzeć jakiś fajny film czy wyjść wieczorem na zewnątrz i obserwować Księżyc oświetlający daleki horyzont przed nami. Dla mnie niezwykle ważna była możliwość spotkań z Martą, i to zarówno tych podczas obserwacji, jak i wspólnych wyjść do kina czy wreszcie niedawnego wyjazdu do Warszawy. Spędziliśmy wiele cudownych chwil, które na długo pozostaną w pamięci. Z pewnością wystarczająco długo, aby mogły je uzupełnić wspomnienia z przyszłorocznego wyjazdu.

Mimo, iż w domu czuję się najlepiej i nie zawsze mam ochotę na podróżowanie, to jednak koniec końców lubię się włóczyć. Mijające wakacje zakończyłem właśnie wyjazdem, co okazało się bardzo dobrym pomysłem - dzięki temu jeszcze świeże wspomnienia wystarczą, aby dodać mi energii na kilka pierwszych tygodni nauki - akurat tych najgorszych, ponieważ wraz ze zrywaniem kolejnych kartek z kalendarza, podświadomie coraz bardziej dostosowujemy się do szkolnej rzeczywistości i czujemy sie w niej coraz lepiej. Niezmiernie istotnym faktem jest też znaczne skrócenie trwania tego roku szkolnego. Mamy tylko osiem miesięcy nauki, po których (i po maturze w dziewiątym miesiącu, oczywiście) do października musimy się martwić jedynie o wyniki rekrutacji.

Wczoraj przeczytałem pierwszą część znakomitej trylogii fantasy autorstwa Gartha Nixa - Sabriel, Lirael, Abhorsen. Dwie następujące po niej części wpadły mi w ręce już dawno, jedna chyba nawet rok temu, lecz dopiero teraz udało mi się zakupić całą trylogię i móc przeczytać wszystkie trzy tomy we właściwej kolejności. Wczoraj do wpół do czwartej nad ranem czytałem Sabriel, dzisiaj pochłaniam Lirael, ale na pewno nie dokończę jej, gdyż przecież musze się wyspać przed jutrzejszą inauguracją roku szkolnego 2007/2008. Ale nie muszę się spieszyć - książki będą cierpliwie czekać na półce...Ponieważ teraz większość mojego czasu zajmie nauka, wpisy na blogu mogą pojawiać się znacznie rzadziej.

”Czy idący wybiera drogę, czy droga idącego?”
Garth Nix, „Sabriel”
02 września 2007   Komentarze (3)
droga  

Największe marzenie

Wczoraj wróciłem z czterodniowego wyjazdu z Martą do stolicy naszego wspaniałego i olśniewającego państwa [>>miejsce na ironię<<]. Nie będę opisywał szczegółów wyjazdu, gdyż nie jest to ani właściwa pora, ani właściwe miejsce. Było naprawdę bardzo, bardzo, bardzo fajnie.

Dzisiaj natomiast musiałem pojechać do szpitala z powodu problemów z nogą (od ponad dwóch miesięcy nie mogę wyleczyć paskudnego zastrzału). Na początku było jeszcze znośnie, lecz teraz nie mogę chodzić - jedynie kuśtykam, stawiając ciężar ciała na pięcie. W dodatku zastrzał coraz częściej krwawił i trzeba było coś z tym zrobić. Zostałem bardzo fachowo przyjęty przez praktycznego lekarza, który raz, dwa zrobił z nogą co trzeba. Z opatrunkiem i zwolnieniem zostałem wypisany do domu. Poza tym dostałem jeszcze parę antybiotyków. I jazda.

Naszła mnie dzisiaj pewna refleksja. Mogę chyba uważać się za człowieka szczęśliwego. Oczywiście nie znaczy to, że jestem w pełni zadowolony ze wszystkiego w moim życiu, jednak wiem, że taki moment nie nastąpi nigdy. Dlatego trzeba także uczyć się cieszyć tym, co mamy obecnie - Chwytaj dzień, jak najmniej ufając przyszłości. Jak każdy, także i ja mam swoje małe i większe marzenia, chciałbym bardzo, żeby się spełniły. Jednak moje największe marzenie już się spełniło w dużej części... I nawet, gdyby pozostałe miały na zawsze pozostać marzeniami, będę szczęśliwy, jeśli tylko to jedyne największe marzenie spełni się do końca, lub chociaż pozostanie spełnione w obecnej części.

A Anioły są wokoło. Patrzą, przed miłością chylą czoło.

Wilki - „Ja ogień, ty woda”
Od początku zawsze inni
Jak korzeń i drzewa i lot ptaka
I me serce bije w nas
Jednak los nam ręce splata
Dotyk czyni cuda
I dlatego tu jesienny mój schron
Tu, tu zimowy mój dom

Ja ogień, Ty woda
Ja ogień, Ty woda
Ja ogień, Ty woda
Ja ogień, Ty woda

Ci, co patrzą gdzieś z daleka
Prawdy nie chcą znać
Rację pragną mieć
I we mgle odnajdę zawsze
Ślady Twoich stóp
Myśli Twojej szum
Tu jesienny mój schron
Tu, tu zimowy mój dom

Ja ogień, Ty woda
Ja ogień, Ty woda
Ja ogień, Ty woda
Ja ogień, Ty woda

De Su - „Kto wie...”
Bo kiedy miasto na święta się stroi
Niejeden z nas o przyszłość się boi
Niejeden z nas w marzenia ucieka
Wierząc że spełnienie gdzieś czeka

A kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem
I warto mieć marzenia
Doczekać ich spełnienia
A kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem
Nie obserwują zdarzeń
I nie spełniają marzeń
Kto wie, kto wie?

Niejeden z nas czasami robi jakiś błąd
Czasem się zdarza dwa razy pod rząd
Ufa tym co nie warci ufania
Kocha tych co nie warci kochania

A kto wie..

Jeśli zrobisz ten właściwy krok
Zanim znów upłynie życia rok
To wszystko będzie tak jak trzeba
Z udziałem lub bez udziału nieba

A kto wie..

(Słowa tych dwóch piosenek są dzisiejszym cytatem)
01 września 2007   Komentarze (1)
marzenie  

Jak walczyć z upałem - nieporadnik praktyczny...

Upał.

Potworne gorąco wkrada się do pomieszczenia znienacka, Najpierw przychodzi pod pozorem miłego wiatru, który niezwłocznie po otwarciu okna wpompowuje do pomieszczenia całe masy rozpalonego, gorącego powietrza z zewnątrz. Gdy już zorientujesz się w jego taktyce, wietrzyk nagle zamiera, zaś ty próbujesz wygonić gorące, duszne powietrze z pokoju, otwierając na oścież okna albo włączając wentylatory. Niestety, jest to bezskuteczne, bowiem wymiana ciepła a tym samym naturalny ruch powietrza nie może zajść, gdy wszędzie jest ono tak samo gorące. Wentylator także nie przynosi ulgi, gdyż tylko dmucha na ciebie strumień parnej, lepkiej, gorącej mieszaniny gazów cieplarnianych, azotu, tlenu, pary wodnej, dwutlenku węgla, gazów szlachetnych i innych składników, na co dzień nazywanej potocznie powietrzem. Nie masz czym oddychać, odnosisz wrażenie, że znajdujesz się na patelni, a ktoś właśnie podpalił pod tobą gaz. Gorące, suche powietrze unosi się nad ziemią, powodując złudzenie falowania obrazów znajdujących się nad lub w tle rozgrzanych powierzchni materiałów stałych... Wszystko topi się we wszechobecnej aberracji...

Czujesz, jak przez każdy kanał potowy na twojej skórze nieustannie wytryskiwana jest fontanna potu. Wzdłuż twojego kręgosłupa spływają jedna po drugiej, kropelki potu. Brwi nieustannie zapobiegają dostaniu się słonego potu do oczu, a tym bardziej jeszcze większemu podrażnieniu i tak już wysuszonych powierzchni gałek ocznych i spojówek. Jeśli pracujesz przy komputerze, masz wrażenie, że ekran promieniuje na ciebie ze dwojoną siłą, zaś każdy elektron zmierzający ku tobie niesie ze sobą ogromny potencjał energii zamieniany na ciepło.

Mając szczęście (albo nieszczęście) posiadania zimnego napoju, prosto z lodówki stojącej przy kiosku nieopodal, pragniesz od razu ugasić narastające w tobie pragnienie. Otwierasz butelkę i pijesz zimny, orzeźwiający napój dużymi łykami, nasycając się jego chłodem i wilgocią. W tym samym czasie rozgrzane do znacznie wyższej niż prawidłowa temperatury węzły chłonne oraz ścianki twojego gardła, w kontakcie z dla nich lodowatym płynem, przeżywają szok termiczny. Ogromna różnica temperatur między ich gorącą powierzchnią a napojem powodują kolejne zaburzenie homeostazy (po raz pierwszy zaburzona została samym upałem) i czasowe pogorszenie wydajności czynności układu odpornościowego. Bakterie żyjące na ściankach twojego gardła, tylnej części języka, języczku i podniebieniu, w połączeniu z bakteriami, które mogą bez problemu dostać się do twojego gardła z zewnątrz, nawiane przez wentylator, a pochodzące z nienależycie konserwowanej i dezynfekowanej wentylacji, zaczynają rozmnażać się z niekontrolowany sposób. Początkowo czujesz drapanie, kłucie albo łaskotanie w gardle, które nasila się wraz z postępowaniem infekcji. Gdy masz szczęście, obywasz się bez pomocy lekarza, stosując częste płukanki z roztworu wody utlenionej, chlorku sodu bądź potasu, albo salviaseptu, które zastosowane w porę, zatrzymują namnażanie się bakterii oraz niszczą te już znajdujące się w miejscu infekcji. Jeśli masz mniej szczęścia (czego ci naprawdę nie życzę), lądujesz u lekarza z silnym bólem gardła, na który dostajesz pastylki do ssania (strepsils, cholinex, itp.), środek przeciwbólowy/przeciwinfekcyjny, np. nurofen, ibuprofen, a gdy masz jeszcze mniej szczęścia, dostajesz antybiotyk, by uniknąć, albo leczyć już powstała anginę. Po kilku dniach regularnego zażywania leków infekcja przechodzi, a Twoje gardło znów jest zdrowe. Do czasu, kiedy po raz kolejny w ogromny upał będziesz pił/piła wielkimi łykami zimny napój (albo niekoniecznie zimny, ale napój gazowany, gdyż ulatniający się z napoju dwutlenek węgla w postaci pęcherzyków gazu skutecznie obniża temperaturę przełyku powodując identyczny szok termiczny), jadł lody prostu z zamrażarki, czy robił inną podobną, nierozważną rzecz, która przynosząc chwilową ulgę, może niemal natychmiast spowodować przykrą i uciążliwą infekcję gardła.

Jak więc pić, by ugasić pragnienie, lecz zachować zdrowe gardło? Nie jestem tutaj żadnym ekspertem i nie czuję się upoważniony do wypowiadania się zamiast całej rzeszy ekspertów, których jakoś nigdzie nie widzę, ani w telewizji, ani w prasie, ani nie słyszę ich w radiu. Niemniej na miarę swoich możliwości przedstawię kilka moim zdaniem wartych uwagi porad. Nie zmuszam jednak nikogo do ich stosowania. Ba, nawet nie musicie ich czytać!

Należy pić powoli, małymi łykami aby przełykany płyn zdążył chociaż odrobinę ogrzać się w jamie ustnej przed zetknięciem się z tylną ścianką gardła. Osobiście nie polecałbym napojów prosto z lodówki albo gazowanych, można jednak pozostawić gazowany napój odkręcony, na słońcu, aby nadmiar gazu uwolnił się z niego, zaś temperatura samego napoju była na poziomie temperatury naszego gardła. Wiem, że picie w upał ciepłego napoju może wydać się barbarzyństwem, ale jest najbezpieczniejsze, szczególnie dla osób o wrażliwych gardłach. Oczywiście nie twierdzę, że każda osoba która w minutę wypije litrowa cole z lodówki nie przyjdzie następnego dnia do pracy z powodu anginy – równie dobrze ktoś może być zdrów jak ryba, a picie lodowatych napojów nie zrobi na nim ani jego gardle najmniejszego wrażenia. Ale nie wiadomo, czy to właśnie my nie mamy bardziej wrażliwego gardła, które może ucierpieć w takim przypadku.

Aby ochłodzić się w bezpieczny sposób i zmniejszyć potliwość ciała można położyć na karku ręcznik czy ściereczkę zmoczoną w zimnej wodzie (postępowanie takie samo jak w wypadku gorączki). Można też odkręcić kran i zanurzyć ręce po łokcie w strumieniu letniej, chłodnej, ALE ABSOLUTNIE NIE LODOWATEJ wody. Dlaczego nie lodowatej? Słyszałem osobiście o przypadku w mojej okolicy, kiedy spocona i rozgrzana osoba zanurzyła ręce, a potem głowę w strumieniu lodowatej wody, o temperaturze rzędu kilku stopni, co spowodowało szok termiczny i zatrzymanie akcji serca. Niestety nie zdołano jej uratować... Co wcale nie znaczy, że trzymanie rąk po łokcie w letniej a nawet chłodnej wodzie jest niebezpieczne – ten sposób także stosowany jest w wypadku osób z gorączką.

Przy korzystaniu z klimatyzacji należy pamiętać, że powinna być ona regularnie konserwowana i przeglądana. Kiedyś z powodu niedoglądanej klimatyzacji, w której rozwinęły się groźne drobnoustroje, w pewnym hotelu (bodajże w Anglii, ale pewny nie jestem) zmarło kilkanaście osób (wszystkie zostały zakażone mikrobami przez kontakt z zanieczyszczonym powietrzem z niesprawnej klimatyzacji). Dlatego klimatyzatory i instalacja klimatyzacyjna powinny być regularnie przeglądane przez fachowca specjalizującego się w odgrzybianiu i konserwacji tych urządzeń.

Nie zapominajmy, że w upalne dni pracodawca zobowiązany jest zapewnić pracownikom dostęp do nielimitowanej ilości świeżej wody pitnej. Pracodawca nie może określić przydziału, np. dla każdego pracownika po jednej półlitrowej buteleczce wody – jeżeli komuś nie wystarcza taka ilość, pracodawca ma obowiązek dostarczyć mu więcej wody. Dlatego nie bójmy się upominać o swoje prawa.

To na tyle na dziś. Jeszcze jedno: wiem, że ktoś może twierdzić, że te porady są nieaktualne albo że trzeba robić zupełnie inaczej, ale to jest indywidualna sprawa każdego z nas, w jaki sposób przeżyje upał. Nie chciałbym natomiast, aby w komentarzach do tej notki pojawiły się np. opinie, że wg nowej normy ISO bla bla bla 9001:cośtam woda pitna powinna mieć temperaturę 19,6 stopnia Celsjusza i ani setnej stopnia więcej, albo że najnowsze zalecenia określają, że przy temperaturze powietrza wynoszącej 35 stopni musimy pić codziennie 3 szklanki soków, 3 litry wody mineralnej niegazowanej i 2 litry wody mineralnej gazowanej. Owszem, jest zalecenie, aby dziennie w upał pić tyle to a tyle płynów, ale nie dajmy się zwariować wszystkim normom, standardom, normatywom i wszystkim tym regulacjom, które (zupełnie niezauważalnie!) przekraczają czasem już nawet granice groteski. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i umiar we wszystkim – także w życiu z umiarem!

Tak oto kończę tę notkę, gdyż obawiam się, iż niebawem zobaczę roztopiony z gorąca rdzeń procesora wyciekający przez otwory wentylacyjne peceta. A gdyby tak się stało (odpukać: puk! Puk! Puk!) to przez dłuuugi czas nie napisałbym już niczego :)

Cytaty:

Nie żyje się, nie kocha, nie umiera – na próbę
Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro!
Jan Paweł II

Nie ma drugiego człowieka takiego jak ty. Jesteś jedyny w swoim rodzaju i wyjątkowy, całkowicie oryginalny i niepowtarzalny. Nie wierzysz w to, ale naprawdę nie ma żadnego drugiego takiego jak ty. I żaden człowiek, którego kochasz, nie będzie już zwyczajnym człowiekiem. Jakaś osobliwa siła przyciągania promieniuje z niego. I ty zmieniasz się pod jego wpływem. Jemu możesz nawet powiedzieć: "Dla mnie nie musisz być nieomylny, bez błędów ani doskonały, bo: Ja przecież Ciebie lubię!"
Phil Bosmans
25 sierpnia 2007   Komentarze (2)
nieporadnik  
< 1 2 ... 12 13 14 15 16 ... 45 46 >
Lupus | Blogi